![]() |
No dobra, w końcu wyjeżdżamy za miasto i ZJEŻDŻAMY Z ASFALTU.
Prawie od razu w piach, może nie jakiś ekstra-kopny-po-osie od razu, ale jednak piach. Piach, co to bez prędkości i stania nie ma szans przejechać. Jagna wbija trójkę (a na początku pewnie była to i dwójka) i sobie pyrka, bo DR ma to do siebie, że nawet wolno przez piach jedzie, choć wygląda to, jak po pijanemu. I niewątpliwie trochę trwa ;) Marysia, która jedzie załadowaną po niebiosa kolumbryną (oczywiście w stosunku do wielkości i wagi kierowniczki) nie może na razie się przemóc i głównie listonoszuje. Co trwa jeszcze dłużej ;) Zatem prawie od razu lokujemy się na końcu wycieczki, a z obowiązku dołączają do nas Raf i Janina. Na szczęście piachy nie trwają wiecznie i czasem jest po prostu droga polna. Ale kurzy się niesamowicie. O, tu można w końcu sobie usiąść: https://lh3.googleusercontent.com/_m...=w1294-h971-no z czego korzysta także obładowana Marysia: https://lh3.googleusercontent.com/H9...=w1294-h971-no Jednak najwyraźniej nasze tempo nie zadowala wszystkich, bo w końcu wraca się po nas Olek z pytaniem, czy wszystko OK. Oczywiście, że tak! To jedziemy za Olkiem: https://lh3.googleusercontent.com/6K...=w1294-h970-no Olek w pełnej gotowości bojowej ;) https://lh3.googleusercontent.com/5J...=w1294-h970-no Niestety następuje ciąg dalszy piachów, i tym razem przerasta on czasem także innych - pomagamy podnosić z gleby AT Novego. Szybsza część ekipy czeka na nas w cieniu gotowa do startu. No dobra, widać już, że nie ma sensu jechać dalej razem. Na szczęście wszyscy to akceptują, ustalamy, że mamy tracka, wiemy gdzie jechać i po prostu spotkamy się później (co prawda zapominamy ustalić dokładnie gdzie ;) ). I tym sposobem ukonstytuowała się podgrupa nr 2, składająca się z Maryśki, Janiny, Rafa oraz Jagny. Ekipa na tyle zgrana, że dojechaliśmy razem do końca (co prawda nie chodzi o koniec wycieczki, ale nie uprzedzajmy faktów ;) ) Nasza grupa nr 2 (a później 3, zwana także bardzo niesprawiedliwie emerycką ;) ): (Raf robi fotę) https://lh3.googleusercontent.com/Lc...=w1294-h971-no Reszta ekipy pod wodzą The Chemical Brothers w chmurze pyłu znika nam na horyzoncie. Ups, jednak nie cała, został jeden motek i jego kierownik na czworakach. Oddający Matce Ziemi wszystko, co dzisiaj zjadł. A może i wczoraj. Z naszego punktu widzenia wygląda to tak, jakby odjeżdżający zapomnieli o Wojtku i nie bardzo wiemy, o co chodzi. Wojtek słaby, czekamy trochę, ale twierdzi, że da radę jechać. Ruszamy zatem. Na najbliższym rozjeździe czeka na szczęście kilka osób z poprzedniej grupy i bierze Wojtka do siebie, a my znów sobie pyrkamy we czwórkę ;) Ładnie jest :) Białoruś to jeden wielki kołchoz w sensie dosłownym – totalny brak nieużytków. Każdym m2 pól jest zagospodarowany rolniczo. https://lh3.googleusercontent.com/aG...Q=w728-h970-no Wioseczki jak skanseny, w dodatku widać prawie wyłącznie starszych ludzi. https://lh3.googleusercontent.com/WG...=w1294-h970-no Poimy się chłodną wodą ze studni w jednym z gospodarstw: https://lh3.googleusercontent.com/Nd...=w1455-h970-no …i ogólnie jesteśmy zadowoleni z życia i wyjazdu :) https://lh3.googleusercontent.com/O3...=w1455-h970-no [cdn.] |
Piszcie więcej!!! Relacja pierwsza klasa. Co do wyjazdu - super denstynacja, ale ja bym jednak nie próbował nawet jechać tak wielką ekipą. Z tego co czytam to i tak naturalnie podzieliliście się na 3 grupy i tak jest chyba najlepiej - jechać w 3-4 osobowych grupkach i spotykać się wieczorami itp. Inaczej to mordęga, ten złapie gumę, tamten chce odpoczać, tamten paliwo, tamten zdjęcie itd... :-)
|
Cytat:
|
Calgon jest wrogiem robie zdjec. Prawda jest taka ze nie potrafi wrzucic luzu w swoim BMW, ale sciemnia ze woli jechac :D
|
Widać od razu, że @Chemik z korpo i po szkoleniu niejednym "zegar tyka", "czas", "zaplanować", "wykonać plan" :)
Niemniej jednak czyta się jak Hitchcocka |
Bardzo fajnie się czyta i ogląda.
Różności sytuacyjnych sporo, a przecież dopiero zaczęliście jechać. Czekam na dalszy ciąg, tym bardziej że chciałem współtworzyć tę historie. |
Relacja pisana równolegle bardzo mi się podoba:Thumbs_Up:. Oglądałem niedawno serial na "The Affair" i na początku nie mogłem się przyzwyczaić do takiego sposobu opowiadania ale od pewnego momentu zaskoczyło i fajnie się śledziło całą akcję.
|
Aby wprowadzić jeszcze więcej chaosu i aby opowieść była jeszcze bardziej wielowątkowa dodam, że ilość "różnych" zdarzeń a co za tym idzie komplikacji była dość spora jak na tak krótki wypad:)
Ale oczywiście aby za dużo nie napisać dalszy ciąg historii napisze Jagna:) |
Jest gorrrrąco.
Jest piaszczyście. Jest ładnie. https://lh3.googleusercontent.com/bx...w=w728-h970-no w końcu jakiś kawałek asfaltu! https://lh3.googleusercontent.com/bM...w=w728-h970-no Czekamy na Maryśkę, która dzielnie walczy z piachami, ale trochę to trwa. Dokładnie przejazd 3 składów ;) https://lh3.googleusercontent.com/hK...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/2N...=w1294-h971-no Ale przyznajmy uczciwie, że linia była bardzo główna i pociągi jechały mniej więcej co 2 minuty ;) Jedzie GS : https://lh3.googleusercontent.com/iz...A=w728-h970-no Finisz! https://lh3.googleusercontent.com/FN...A=w728-h970-no Niestety na upragniony asfalt możemy tylko popatrzeć, track wiedzie wzdłuż linii kolejowej. Mam mocno mieszane uczucia, bo chaszcze na 1,5 metra, ale okazuje się, że pod spodem jest twarda szutrówka i można całkiem szybko i łatwo jechać, tyle, że pod biczem traw. Mija nas kilka pociągów i z każdego osobowego wszyscy wiszą w oknach i patrzą się na nas. Widok motocykla na białoruskiej prowincji to rzadkość, a co dopiero ledwie wystającego z trawy ;) Rekord pobija maszynista, który do nas trąbi (?), czy jak to tam się po kolejowemu nazywa. Dobijamy do jakiejś wsi i stwierdzamy lekkie zmęczenia materiału, no i godziny się robią obiadowe. No i teraz się okazuje, co znajduje się w Marysinych przepastnych bagażach. "Kabanosika? A jakiego? Chili, drobiowy, wieprzowy? A może pasztecik? Z pomidorkiem czy z pieczarkami?" Fajnie się jeździ z Maryśką ;) polecamy ;) Nie mamy jednak ze sobą niczego zimnego w płynie, robimy więc najazd na lokalny sklepik. Coś jak nas GS z późnych lat 80tych, tylko pepsi nie było ;) Później dowiadujemy się, że część pierwsza ekipy czekała na nas w tej wsi pod sklepem. No cóż, albo nie ten czas, albo jednak nie to miejsce ;) Jedziemy jeszcze kawałek trackiem i stwierdzany, że jesteśmy głodni, przegrzani i w ogóle "ci szybcy" pewnie już dawno na nas czekają. No dobra, asfaltowy skrót na punkt końcowy tracku, czyli ruiny klasztoru Kartuzów w Berezie Kartuskiej (ĐŃŃОСа). I to był błąd. 30km odcinek IDEALNIE prostego i pustego asfaltu wśród zbóż. Gorąco. Nie ma na czym oka zawiesić. Monotonnie do potęgi n-tej. Czuję, że zamykają mi się oczy. Zjeżdżam do prawej. Potem do lewej. No ale dam radę, to tylko kilka km jeszcze. Nagle wyprzedza mnie GS i zjeżdża na bok. "Jagna, bo usnę zaraz"! Ale przynajmniej poznajemy lokalsa, który zjawia się znikąd i prezentuje swoją maszynę na 2 kołach, ponad 40 letnią, oczywiście produkci radzieckiej. Dojeżdżamy w końcu z bólami do Berezy: https://lh3.googleusercontent.com/uz...=w1455-h970-no Jakież jest nasze zdziwienie, kiedy nie zastajemy tam nikogo, ani śladów opon. No dobra, trochę skróciliśmy asfaltem, ale jednak. No nic, to pozwiedzamy: https://lh3.googleusercontent.com/yk...=w1455-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/iP...g=w647-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/QG...=w1455-h970-no i już. 5 minut w zupełności starczy. Janusz w ogóle ogranicza się do objechania na motku dziedzińca ;) Ostrzegał dawno, że zabytki go w ogóle nie ruszają. To co robimy? Janina zaczyna pisać wielki napis dla potomnych (a głównie reszty ekipy): Tu byłem, ale niestety, nikt go nie zobaczy. Czekamy... https://lh3.googleusercontent.com/4g...=w1455-h970-no W telefonie pusto (warto nadmienić, że główny organizator, czyli Chemik miał programowo wyłączony telefon na całym wyjeździe), więc piszemy do Olka, że jesteśmy w Berezie i jedziemy coś zjeść. W końcu to nie metropolia, znajdą nas. Moglibyśmy poszukać noclegu, ale nie zapadły żadne decyzje, więc się wstrzymujemy. Mamy w navi mapy Openstreeta, powinny być aktualne. Pierwsza knajpa - nieczynne, otwieramy o 20. Druga knajpa wyparowała. Trzecia - otwieramy o 21. No cóż, żywienie zbiorowe w Berezie nie jest priorytetem ;) Ale jakiś miejscowy tłumaczy, poleca, niby swojskie jedzenie i tanio. Znajdujemy, faktycznie, nieźle ukryte, ale ładnie. Nazwa się zgadza, ale w menu głównie pizza. No trudno, na tym wyjeździe jeszcze tego nie jedliśmy ;) Cena też dobra - ok. 13 zł. https://lh3.googleusercontent.com/Bm...=w1294-h971-no Zamawiamy i widzimy nadciągające szybko złoooo.... https://lh3.googleusercontent.com/gz...=w1294-h971-no Przepiękna ulewa. Na szczęście jesteśmy pod dachem. I ciepło myślimy o reszcie :) Reszta w postaci Olka pisze w końcu: Jedziemy do Berezy, mamy kłopoty zdrowotne, czekajcie na nas do oporu". Do oporu?? Kłopoty zdrowotne to zapewne rzygający i mdlejący Apex... i do tego ta ulewa... ale to już może ktoś z tamtych dopisze ;) PS- I cała robota Janiny poszła w p...du ;) [cdn] |
ślicznie, Jagna, piszesz :)
Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
1 Załącznik(ów)
Podział na grupy ma wiele zalet jak się okazuje.Calgon nie zabrał aparatu pierwszy raz i ma mieszane uczucia bo z jednej strony miał więcej miejsca i skupił się na jeździe a z drugiej, Bogu dziękuje ,że Jagna jechała bardziej na lajcie i dzięki temu mogę zobaczyć w ładnej wersji gdzie byłem.
Co do Chemika i jego korpo podejścia jak ja to mówię-Człowiek od zarządzania projektem 24h�� Pamiętajmy jednak to on zaprosił kompanów,przygotował trasy,poświęcił czas, organizował noclegi a przede wszystkim, to był jakby powiedzieć jego wyjazd i jego zasady!:bow:za co ja oddaje szacun i dziękuje. Nawet jeśli zrobiły się podziały w ciągu dnia to i tak grupa w fajny sposób konsumowała ten wyjazd na swoją modłę i spotykała się wieczorem. Początkowo próbowałem dzielnie nadążyć za Huskami "Braci przy kasie" oraz Anią ,ale piachy weryfikowały moje umiejętności. Wyklarowała nam się samoistnie grupka, która nie robiła za dużo zdjęć ,ale też nie cięła na ostro. Podczas całego wyjazdu zaliczyłem jednego paciaka a piachy tak dały mi w dupsko ,że kondycyjnie czasem bywało różnie. To był zdecydowanie niezły trening a cztery dni były dla mnie niczym szkolenie, bo na koniec stojąc na motocyklu robiłem tzw. tryt tryt tryt zarzucając tyłem motocykla. Przy 30 stopniach upału naprawdę było co robić na tzw. ciężkim motocyklu utrzymując tempo. Co do zwiedzania robiłem to raczej z poziomu gejesa bo upał wykańczał. Hołdowałem zasadzie:Kto widział jedne ruiny widział wszystkie a kto widział jedne muzeum widział wszystkie.������ W miejscach gdzie się przemieszczaliśmy był mały ruch i to bardzo mi odpowiadało. Ps. Białoruś jako czysty kraj skromnych i przyjaźnie nastawionych ludzi wydała na świat oligarchę pracującego w Gazpromie i posiadającego pojazd znanej marki, który na środku szutru wymieniał z nami poglądy na temat posiadanej Aprilii Pegaso. |
Mam głupie wrażenie, że jedynie Raf i ja zabraliśmy aparaty. Reszta komórkowo ;)
Jakoś tak przedpotopowo się czuję :( |
Wzięliśmy na urlop fajna lustrzankę z super szkłem i co z tego... wszystkie foty telefonem.
|
Calgon - mówiąc/myśląc o zdjęciach miałem na myśli właśnie powód postoju, podczas którego zrobiłeś zdjęcie Panu z Gazpromu :D
Zresztą Człowiek bez butów, jako typowe nożyce po uderzeniu w stół od razu na mój wcześniejszy post zareagował :haha2: |
Ulewa w Berezie, choć długa i intensywna, ale w końcu wygasa.
Dostajemy smsem od Olka (biedny, musi robić za sekretarkę ;) ) namiary na jakąś kwaterę, gdzie się zabunkrowali z chorym Wojtkiem. Podobno jakaś podłoga na nas czeka ;) Jedziemy, jest przyjemnie zimno, miła odmiana. Jest i podłoga, i nawet wolne łóżko, i co najważniejsze, jest DWUNASTE MURZYNIĄTKO, w postaci Tedy-boya. Teddy boy z dumą prezentuje swoje obuwie i ani myśli ich ściągać ;) Wojtek dogorywa w łóżku, ma gorączkę, dowiadujemy się, że cały dzień miał wzloty i upadki, nie wygląda to najlepiej. Ale dzięki temu ekipa miała okazję pozwiedzać białoruską Straż Pożarną - może się pochwalą, mnie tam nie było ;) Ekipa nr 1 dostaje od nas namiary na pizzerię i idzie uzupełniać kalorie, a my już wykąpani i pachnący - pełny lajt â kawka, piwko, podśmiechujki jak tam komu szło w terenie itp. itd. No i oczywiście znów obżeramy Maryśkę i Janinę - mają nawet kawę o aromacie migdałowym. Pod wieczór z niebytu wyłania się Wojtek. Bardzo żałuję, że nie mam zdjęcia - blady, śnięty, a ręce pogięty, aluminiowy talerz z kromką suchego chleba. Tylko pasiaka brakowało ;) Nocne Polaków Rozmowy (na szczęście bez polityki) trwają do nocy, okazuje się, że 12 nieznanych sobie bliżej osób może się całkiem dobrze dogadywać, a Chemik już nawet nie wspomina o jakimś wstawaniu o 6 rano ;) [cdn.] PS - i tym sposobem skończyłam drugi dzień wycieczki w 65 (!) postów. Chyba mój nowy rekord ;) |
2 Załącznik(ów)
Ja mam zdjęcie, ale nie będziemy wstawiać zdjęcia chłopaka jak z krzyża zdjętego :convulsion:
Grunt, że i ja dostałem tego SMSa mniej więcej gdy przekraczałem granicę. Więc już na luzie wymieniłem kasę, pojeździłem po BRZEŚCIU (chemiku) żeby zobaczyć trochę miasto a za miastem zakupiłem wieczorny pakiet przetrwania. Uderzył mnie straszny porządek w mieście i poza. W mieście ruch mały, ulice wysprzątane tak, że aż wygląda to nienaturalnie. Kobiety piękne, wszystkie puszczają do mnie oko i zapraszają na noc do siebie. Wiem, to te buty tak na nie działają! A może absolutny brak innych motocykli, przez co wyglądam jak jakiś superhero, nadczłowiek, samiec alfa, i każda z nich natychmiast chce mi urodzić pakiet małych superbohaterów? Mimo że jedna lepsza od drugiej, muszę odmówić, bo jadę do reszty murzyniątek. Myślę, jakie oni musieli robić wrażenie, gdy tak jechali przez miasto w 11 maszyn, skoro ja zwracam uwagę absolutnie każdego, to ich pewnie pokazali w głównym wydaniu wiadomości. Na miejscu wielka radość że wszyscy w komplecie. Drą się, że buty trzeba zdejmować przed wejściem do izby. Ale nie, nie do mnie tak, do mnie tak nie. Ja swoich już nie zdejmuje :D Adresy na domach podobają się dla mnie bardzo. |
Zaginione murzyniątko po raz kolejny :)
Nie przepadam za pisaniem, ale widzę, że Calgon ma inny punkt widzenia. Zreszta jak każdy z nas na tej wycieczce :) Mówiąc/myśląc, że ktoś lubi robić zdjęcia miałem na myśli Człowieka bez butów (Teddy-boyâa). A było to tak: Zrobiliśmy sobie postój, żeby oddech złapać (czyt. zapalić fajeczkę:smoking:) i tym samym Człowiek bez butów informuje nas, że On to by chciał zdjęcia porobić, bo takie tam coś fajne widział, a my tylko drzemy jakby na wynik bez odpocznienia i do zajebania. Po domówieniu szczegółów z naczelnym naszej (II) grupy - Calgonem i Człowiekiem bez butów, dochodzimy do konsensusu, że Wać będzie się zatrzymywał, robił sobie zdjęcia, bo przecież Tracka ma i się nie zgubi. Wszyscy przyjęli powyższe do wiadomości. W tym samym czasie Termos (Czarek) zapytuje mnie czy może spróbować Afryki na następnym odcinku do objechania. Szybka instrukcja jeżdżenia, a że na NAT w DCT nie trzeba nic robić to grupa natychmiast odjeżdża. Zanim dosiadłem Kata i zanim zdążył ubrać się Człowiek bez butów pojawili się z naprzeciwka, jakby leśnicy (GAZik i zielone wdzianka). Przypomnę, że niemalże wszystkie drogi, którymi się poruszaliśmy byłyby np. w Niemczech (a i w Polsce pewnie też) mocno niedozwolonymi, stąd moje obawy. ,Leśnicyâ - zanim zdążyliśmy ruszyć zatrzymali się, podeszli do nas i zaczęli rozmawiać. Z początku zmrożony strachem dotarło do mnie, że to ta ich ciekawość i prostoduszność. Chłopaki zwyczajnie chcieli pogadać i zrobić sobie z nami zdjęcia. Po kilku fotkach i wymianie zdań żegnamy się i ruszamy, bo grupa już chwilę temu odjechała. Wjeżdżam się w Kata, który straszy zwierzynę w promieniu 50km, gdyż dB-killery są dobre, ale najlepsze, gdy są w kufrze. Odwijam gaz, testuję zachowanie moto, droga prosta jak strzała, nic wartego uwagi, zapominam z wrażenia patrzeć w lusterka... Dojeżdżam do Termosa, wymieniamy się motkami i pada pytanie - gdzie jest Człowiek bez butów? Hmm... Termos z Anką zawrócili w poszukiwaniu murzyniątka. Resztą grupy czekając poznajemy Pana z Gazpromu na Porsche i wymyślamy, co mogło przytrafić się Człowiekowi bez butów? Może ktoś przypomni te różne ciekawe wersje, bo mi już jakoś z głowy wyleciało ;) :D Po powrocie Anki i Termosa ruszamy dalej, w końcu Człowiek bez butów ma Tracka. Szczęśliwie spotykamy się ponownie w następnym punkcie zbornym. A jak to się stało, że zaginął? Otóż jedyne rozwidlenie zasugerowało tylko Jemu, żeby obrać właśnie ten kurs :dizzy::D |
Celem wyjasnienia - Novy opowiada już o kolejnym dniu, kiedy jeździlismy już w trzech składach.
Wyodrębniła się grupa I, czyli Bracia przy Kasie :) |
9 Załącznik(ów)
Novy, trochę się wyrywasz, zaczynasz streszczać poranek dnia kolejnego. Jagna tu rządzi :) Nie wyprzedzajmy!
Ale tak, optowałem by ekipa nie pałowała na oślep, dała nacieszyć oko widokami białoruskiego zadupia, dała zrobić fotki. Mam tracka więc chuj, niech jadą, znajdziemy się :confused: Faktycznie, po drodze gdzieś krzywo skręcam, znajduję jakąś przecinkę w lesie, wracam na szlak. Zajeżdżam pod dom Kościuszki, i widzę z daleka Szynszyle i Apexa którzy właśnie ruszają. OK, porobię zdjęcia, kupuję pamiątkowy breloczek od obwoźnego handlarza, bo miły i pogadał, i zaraz ich dogonię. Chaos wprowadzają w komunikacji białoruskie sieci komórkowe. Ja im wysyłam sms ze ruszam spod domu Kościuszki, za pare minut dostaje nagle sms od kogoś że czekają na mnie w lesie. Odpisuję po paru km, że wlaśnie jestem w lesie, to dostaje wiadomość znowu sprzed godziny. Dobra, to bez sensu. Jazda lasami i polnymi drogami - najlepsze co lubię. Troche szutrów, trochę błotka, są piaski. Ideolo, podoba się dla mnie coraz bardziej :) W końcu dojeżdzam do kolejnej "gwiazdki" na mapie, ruiny jakiegoś dworku, pałacu, łotewer. (Pałac Sapiechów w Różanie podpowiada mi teraz geotag zdjęcia). Spotykam Chemical Brothers, pytają mnie gdzie reszta. - Nie wiem! - Jak to nie wiesz? - No nie wiem, chyba są przede mną. - Nie są bo my już wracamy spod tego pałacu i ich tam nie ma. - Acha, to ich wyprzedziłem :D Dziwne są te białoruskie tunele czasowe, byli przede mną, jechali trackiem, ja też, ale ich nie spotkałem, a mimo to są za mną. OK JEBAĆ, trasy są super, widoki są super, podoba się :) W mijanych wioskach wzbudzamy sensacje. Każdy wygląda, zagaduje, pyta skąd, dokąd, jak się podoba. Faceci zawsze pytają o "maszinu", kobiety czy mam żonę :D Na wsiach biednie i skromnie, ale czysto i miło. Chałupki wszystkie drewniane, maszyn na podwórkach mało, skromnie, ale ładnie. Takie jeszcze fajniejsze Podlasie - czyli dobrze, bo jestem pól krwi podlasiakiem. Pod resztkami pałacu postanawiam posiedzieć chwilę, nagle słyszę ryk silników. Motocykle, kilka. To muszą być nasi, bo nikt inny tu nie jeździ na dwóch kółkach. Czarkowe wydechy grzmią jak burza z daleka, no i są, znaleźli się :) Nikt nie kuma jak się to stało, nieważne, znowu jesteśmy razem :Thumbs_Up: A po chwili podjeżdzają nawet Marysia, Jagna, Rafał i Janusz. Asfaltem. Szlug, zakupy w magazinie, siku i gotowi do dalszej jazdy. Jeszcze zwyczajowe pogaduchy z miejscowymi pod sklepem (skąd, dokąd, jak się podoba). OK, lecimy dalej bo dzisiejszego planu nie wyrobimy i nas Chemik opierdoli :D:at::D |
Czyli, że jednak za dużo było pite ,Swajaka’? :chleje::fool2::D
Przepraszam i już nie wychodzę przed szereg :) |
Chłopaki, bo zaraz będzie ban za wyprzedzanie ;)
A przecież wiadomo, że Jagny się nie śpieszą, tylko delektują jazdą! Jedno muszę sprostować: Teddy Bez Butów, widziałeś nas, jak dojeżdżaliśmy pod pałac z drugiej strony asfaltem, bo jakimś cudem byliśmy w pałacu pierwsi trackiem, a po zwiedzeniu pojechaliśmy do miasta do sklepu. I tak się rodzą legendy, że grupa III ciągle asfaltem :( |
Radość w oczach.
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Gwoli sprostowania. Nadal mam nick Czarek40 który po tej wyprawie chciałem zmienić na termos. Jagna jednak mnie szybko z tego pomysłu uwolniła, ów nick jest zajęty przez kolo z 0 wpisów.
|
Ogólnie o maszynach na wyjeździe.
Ruszając na Białoruś - nie wiem dlaczego zasugerowałem się, że będą same lub chociaż większość Afryk :o Czyżby dlatego, że lecą ludzie z Afrykańskiego Forum? :D Już z Wrocławia ruszamy w mocno zróżnicowanym składzie: Apex na ćwiartce Yamahy, Calgon na mniejszym Gejowozie, i ja na NAT :at: W Terespolu zjeżdżają się pozostałe murzyniątka i zauważam już, że będę na tym wyjeździe jak outsider - jedyny mastodont przesadnie dowalony sakwami z gadżetami typu „przydasie”. Wszyscy na wścieklakach, liściach i innych maszynach do ostrego dzidowania i upalania w terenie. Ubrani w piękne, kolorowe ciuchy i buty. No może oprócz jednego z nas :D Za chwilę wyłania się z busa jeszcze jeden rozrośnięty motek ku mojej uciesze ( :lc8: KTM 990), jednak jak się później okaże, jego kierowca (Czarek) ma takiego skilla, że mógłby spokojnie stawać w szranki z najszybszymi na tym wyjeździe Huskami „Chemical Brothers”. NAT obute w Mitas E07 z przodu i Mitas E07+ z tyłu i jak się później okazało raczej mniej niż mierne umiejętności jazdy terenowej kierownika. Później „pocieszenie” Calgona (który jeszcze nie wiedząc, jakie mam opony), w postaci wykładu nt. chujowości Mitasów E07 i najgorszej ich trakcji właśnie w piachu nie dodały mi skrzydeł :vis: Tym samym cieszę się, że nikt nie nadał mi ksywy Człowiek wypierdolka albo Człowiek gleba, bo trzeba powiedzieć jasno i otwarcie, że zaliczyłem ich na wyjeździe najwięcej. Na początku nawet liczyłem, lecz z czasem straciłem rachubę :dizzy: Z tego miejsca również bardzo dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w podnoszeniu mojego mastodonta. :bow: Wieczorem podczas luźnych rozmów padały rady, co zrobić, jak jechać i jak się zachowywać, aby utrzymać się raczej w pionie i na motocyklu podczas przejazdu w piachu. Jednej z rad posłuchałem i szczerze wziąłem sobie do serca, bo mądrzejszych słuchać trzeba. :umowa::oldman: Rada I: Jak widzisz piach, łatę piachu to odkręcasz gaz! Jak piach się skończy to odpuszczasz. (Przysłowiowa dwója i gazu od chuja!). Co, jeśli jest niekończący się piach?? Posłuchałem, wcieliłem w życie i na pewnej prostej poczułem się już tak pewnie, tak zajebiście, tak DAKAROWO :D, że zaliczyłem spektakularną glebę, przy czym moto odwróciło się w przeciwnym kierunku do obranego pierwotnie kursu i złamałem (zgiąłem) lewe lustro. Rada II: Odkręcaj gaz pulsacyjnie, tak zero-jedynkowo. Ta rada podobała mi się bardziej, bo przynajmniej moto po chwili odkręcania nie miało dużej prędkości i w razie W można było wyhamować jak strach miał już wielkie oczy. :eek: Oczywiście obowiązkowo wyłączona trakcja i ABS! Przydało się również spuszczanie powietrza z przedniego koła. Zrobiliśmy to z Calgonem „na oko”. Przy czym po moim „naoko” podczas przejazdów po kamienistych odcinkach czy chwilowym asfalcie ewidentnie czułem, że walę rawką po kamieniach. Nie myliłem się, gdyż podczas dopompowywania sprężarka pokazała, że miałem zaledwie 0,9 atm w przednim kole. Puenta. Czy NAT (w DCT) nadaje się w teren? Oczywiście! Zostawcie tylko wszelkie przydasie w domu i załóżcie odpowiednie opony. W domu warto również zostawić wszelkie opory do jazdy w terenie. Obliczyłem (pi razy drzwi), że moja NATka podczas tej wycieczki ważyła spokojnie 270-280kg. Pocieszam się, że to właśnie ta waga (a nie brak moich umiejętności :D) wywracała mi motocykl na tych wszystkich duktach :D Ale może powiedzmy sobie szczerze - piach to je nie moja bajka :) Aha! Jeszcze była jedna sytuacja, w której trzeba było tylko mi pomagać - wkleiłem się błoto powyżej osi. A pojechałem śladem Apexa, czyli lekkiej ćwiartki :D Over |
Novy, Twoje "przydasie" zapewniły nam rozrywkę na jeden cały wieczór, nie omieszkam opisać w swoim czasie oczywiście (leżaczek też :p).
Mała dygresja na temat spuszczania powietrza na offa: Na ostatnim Izi Meeting jeździło mi się wprost rewelacyjnie. I tak mówię dumnie do Rafa: "Ty, może ja w końcu umiem już jeździć?" W niedzielę wracamy asfaltem do domu, za nami sunie Golfiakiem Fassi. Trąbi, wyprzedza, zatrzymujemy się. "Jagna, tylne koło coś dziwne jest, dawaj kompresor" W tylnej oponie było 0,3 atm. I już znam źródło swojego sukcesu... |
Ustalmy -
Jagna jako szeryf tej relacji opisuje kazdy dzien, a inni ewentualnie dopisują swoje przygody, bo jak już wiemy, potrafiliśmy się rozpełznąc by wieczorem znowu spotkać :) |
Novy pocieszę Cię ,że już po pierwszym dniu radziłeś sobie nieźle i byłeś moim dopingiem.
Myślałem sobie ,że skoro Ty przejechałeś i przyśpieszasz to ja też dam radę. Zakwasy to miałem jak po jakiejś siłowni... |
Cytat:
Jednak trzeba zwiększyć koncentrację i wzrok o 1000%, bo można sobie zrobić AŁA. Trafi się mała wydma lub mała dziurka i przy takiej prędkości wywala moto w powietrze, a kierownik może wrócić do domu na tarczy. Można też trafić na dużą wydmę, ale kąt najazdu widzi się dopiero tuż przed wjechaniem ....... lub zderzeniem z ścianą z piasku. Najlepiej prowadziło się moto przy 100 km/h. Pływał, ale szedł tam gdzie się chciało. Nawet koleiny nie były odczuwalne. Przy takiej jeździe trzeba wyłączyć instynkt samowzachowawczy i pogodzić się z konsekwencjami. |
Novy - CRF stworzona jest do jazdy po piachu porównując do GS-a. Weź od kogoś na kilka rund piaskowych cytatego, to potem na CRF wszystko będzie proste :-).
Czyta się! Ps. Teddy, że Ty masz takie ładne sakwy? :-) |
Dzień trzeci, czyli bunkrów nie było, ale i tak było ...fajnie ;)
Już w poprzedni wieczór od grupy głównej odpączkowała kolejna podgrupa. I teraz mamy grupę na czele, czyli Braci przy Kasie, grupę II, czyli Ania i wielbiciele, oraz grupę III, skład bez zmian. Każdy ma tracki, nauczeni dniem wczorajszym umawiamy się w konkretnych miejscach (w Różance na obiad, ale nic tam nie ma, oraz na nocleg nad Świtezią). Posiadanie przez grupę kilku navi z trackami nie jest jednak gwarancją sukcesu, co niedawno opisał Novy ;) Zbieramy się na podwórzu. https://lh3.googleusercontent.com/_H...VCHA=s250-k-no W tle garaż, gdzie noc spędzili Maryśka i Janina, i w sumie może to nie był zły wybór. 5 chrapiących ludzi plus wilgotne po deszczu ciuchy moto + tylko jedno otwierane okno w pokoju - sami wiecie ;) https://lh3.googleusercontent.com/6L...=w1221-h915-no Ruszają bracia, rusza kolejna ekipa, a my czekamy na Marysię i Janinę, jedziemy zatankować, wracamy po telefon Janiny ;) Nie ma co się śpieszyć, na urlopie jesteśmy ;) No ale ponieważ jednak mamy dojechać dziś do tej Świtezi, a kawałek tego jest, upraszamy nieco pierwszego tracka, który wiedzie gdzieś przez stawy (podobno lajtowo przez groble). Po drodze następuje pierwsze na wycieczce sprawdzanie oleju przez Janinę, na środku wsi. Oczywiście zaraz mamy chętnych do niesienia pomocy, pokazywania drogi, pytania skąd jesteśmy, itp. Dojeżdżamy pod punkt pierwszy na dziś, czyli dom rodzinny Kościuszki, wyprzedzając ekipę II. Ale ekipa Braci na Huskach już na miejscu ;) https://lh3.googleusercontent.com/M3...=w1221-h915-no Janina pewnie oblicza pobór oleju na 100 km: ;) https://lh3.googleusercontent.com/C2...=w1373-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/b3...=w1221-h915-no Pierwszy punkt na dziś to Mereczowszczyzna, czyli gniazdo rodowe rodu Kościuszków. Dom Kościuszki został spalony w 1942 roku przez radzieckich partyzantów. W 1996 roku w Stanach Zjednoczonych powołano Komitet Odbudowy Domu Rodzinnego Kościuszki, staraniem którego dwór zrekonstruowano w 2004 roku. W dworze mieści się muzeum. https://lh3.googleusercontent.com/us...=w1373-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/Wa...Q=w611-h915-no "Syn ziemi białoruskiej, polski bohater narodowy" https://lh3.googleusercontent.com/bc...=w1304-h915-no Zarówno dom, jak i otoczenie są pieczołowicie zadbane https://lh3.googleusercontent.com/rg...=w1373-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/tw...w=w687-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/Uf...=w1373-h915-no Patriotyczny obowiązek spełniony, ruszamy dalej. Dzień wcześniej padało, więc miejscami jest fajnie ;) https://lh3.googleusercontent.com/Uq...=w1221-h915-no Jak dla mnie jest idealnie, kopny piach przyklepany, a kałuże takie fajne ;) Drogi głównie polne: https://lh3.googleusercontent.com/wZ...=w1221-h915-no W pewnym momencie zjeżdżamy w zarośniętą mocno drogę w trawach, droga po jakimś czasie ginie. Widać, że bracia się przedzierali, ale my jesteśmy wygodniccy i wybieramy równoległą drogę polną ;) https://lh3.googleusercontent.com/H9...=w1221-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/Wn...Q=w687-h915-no I tym sposobem wyprzedzamy Braci, którzy walczą pewnie dalej w trawie ;) Przed Różaną omijamy szutrem kolejne zarośnięte trawy (ale okaże się, że wiedzie przez nie kolejny track, więc nic nie straciliśmy) i wjeżdżamy w wioskę: https://lh3.googleusercontent.com/pf...=w1221-h915-no Jak większość białoruskich wiosek jest drewniana, schludna, czyściutka i niesamowicie pusta. Tu jednak na drogę wybiega nam babcia w chuście i walonkach, ale ze smart fonem w dłoni ;) I dawaj robić foty ;) https://lh3.googleusercontent.com/-9...=w1221-h915-no "W naszej dierewni takoje gieroje na motociklach!" A następnie pada tradycyjne pytanie: "Odkuda wy prijechali?", po czym patrzy na nas i odpowiada sobie sama: "Wy z liesa!" :D I to jest odtąd nasza odpowiedz na to pytanie ;) I tak oto meldujemy się jako pierwsi pod pałacem Sapiehów w Różanej: https://upload.wikimedia.org/wikiped...k_panorama.jpg [cdn.] |
Pięknie ... coraz bardziej zazdraszczam i żałuję, że nie mam z 50 dni urlopu. Czyta się!
|
@JarekO
Ano kupilem zimą w promo od 21'b ;) Piekne są, funkcjonalne są, wygodne są, pojemne są, mają fajne uchwyty na butelki - naprawde zajebiste. Za te cene to złoto. |
Czyta się.
Elegancka oraz enstetyczna leracja jak żatko :) Dajecie! |
Cytat:
Jak by nie pisac to jest to dobry kawałek czytania i czekam z niecierpliwoscią na ciąg dalszy. BTW. Książe, informuje, że dysponuję pewnymi materiałami medialnymi, które mogły by Cię zainteresować. Dodaję, że nie jestem daleki od przyjęcia gratyfikacji za nie publikowanie owych:devil::devil::devil: Wiem, czysty szantaż ale tak strasznie Wam zazdroszczę, że budzą się we mnie najniższe instynkty |
Szkoły zamknięte! Co robić!? :-P
|
Małe sprostowanie od Chemika, bo to jednak The Chemical Brothers byli pierwsi pod pałacem Sapiehów.
cyt."pod pałacem sapiechow byliśmy przed Wami. Potem pojechaliśmy do sklepu, zapewne tego samego co Wy na szybką szame. Wracając widzieliśmy Wasze motocykle pod pałacem. A potem na dojazdówce Spotkaliśmy Trampka, który się zgubił i gonił grupę II. Grupę II spotkaliśmy kilka minut później jak szukali Trampka. Do pałacu track był tak ułożony, że kawałek jechało się w dwie strony ta samą drogą. To wszystko stało się właśnie tam, na odcinku może 3km. Niezle jaja były" |
>Wracając widzieliśmy Wasze motocykle pod pałacem. A potem na dojazdówce Spotkaliśmy Trampka, który się zgubił i gonił grupę II. Grupę II spotkaliśmy kilka minut później jak szukali Trampka.
:D:D:at: |
3 Załącznik(ów)
Dodam od siebie,że mały Tadek wychodząc ze swej chaty po lewej stronie miał super widoczek na jezioro, który przypadł mi do gustu.
Załącznik 88928 Po prawej stronie widział łąkę i wzgórze na której w przyszłości miał powstać pałac Pusłowskich. Załącznik 88929 Był to jeden z najbogatszych pałaców na terenach dzisiejszej Białorusi. Neogotycka budowla była zbudowana z kasy ,którą założyciel zbił na produkcji dywanów. Synowa Kazimierza a raczej jej wedżajna albo serce miało tak potężną moc,że jej mąż usypał jej górę z soli aby mogła śmigać w lecie na sankach. Zrobienie takiego stoku nie było tanie ze względu na cenę soli. Załącznik 88930 |
Na pałacyk popatrzyliśmy z daleka, a pani w muzeum stwierdziła, że niewarty odwiedzin ;)
https://lh3.googleusercontent.com/M5...=w1221-h915-no A trzeba przyznać, że to jeden z niewielu zachowanych pałaców... |
Cytat:
|
Uczestnicy wycieczki proszeni są o wzięcie teraz drugiego urlopu, żeby szybko wszystko spisać, a nie trzymać nas w takim pełnym napięcia oczekiwaniu na dalszy ciąg historii!
|
Ja jestem gotowy, ale porządek musi być nie? :) Jagna opisuje kolejne dni i etapy, reszta ewentualnie dopisuje wątki poboczne ze swoich grup i przygód :D
|
Ależ oczywiście, że kolejność pisania musi być zachowana! Tylko już by się chciało więcej :D
|
Cytat:
Świetnie się to czyta. |
Zarządza się 3dniową żałobę :)
Zapraszamy na ognisko i offa w stylu białoruskim do Zwierzyńca pod Nową Solą. http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=35041 Do usłyszenia po weekendzie! |
Wyjazd trzydniowy, a relacja trzytygodniowa, na dodatek przerwa w pisaniu trzydniowa. Ło matko będę czekał
|
Zajeżdżamy pod pałac Sapiehów w Różanej, który od drogi prezentuje się nawet, nawet:
https://lh3.googleusercontent.com/eH...=w1221-h915-no Ale na budynku bramnym koniec. https://lh3.googleusercontent.com/jW...=w1373-h915-no Ogromny pałac zbudował kanclerz litewski książę Aleksander Sapieha w latach 1784-1788 według projektu Johanna Samuela Beckera. W 1784 roku kanclerz gościł w pałacu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Aleksander Sapieha przeznaczył jedno ze skrzydeł swej rezydencji na teatr, założył też w Różanie i innych swych dobrach kilka fabryk włókienniczych. W 1831 roku Rosjanie za udział w Powstaniu listopadowym skonfiskowały, a następnie przerobiły pałac na fabrykę włókienniczą. Pałac został spalony w 1914 roku podczas I wojny światowej, po czym po 1930 roku rozpoczęto jego długą odbudowę, którą przerwało ponowne spalenie go w czasie II wojny światowej w 1944 roku. Pałac jest od 2008 roku odnawiany dzięki funduszom UE. W 2012 roku wyremontowano bramę główną i odbudowano z ruin obie kordegardy. No cóż, na razie można tylko mocno uruchomić wyobraźnię. https://lh3.googleusercontent.com/2y...=w1373-h915-no Może za kilka lat będzie lepiej: https://lh3.googleusercontent.com/f5...=w1373-h915-no Janina wychodzi z założenia, że kto widział jedne ruiny, to jakby widział już wszystkie i podąża w jedynym słusznym kierunku, czyli ławeczce pod budynkiem kordegardy. https://lh3.googleusercontent.com/kU...=w1373-h915-no Na szczęście jest poniedziałek, więc znajdujące się tam muzeum jest zamknięte ;) Szybko się nam zwiedzało ;) Vis a vis pałacu piękna socjalistyczna zabudowa: https://lh3.googleusercontent.com/ZT...=w1373-h915-no Zjeżdżamy 200 m w dół do miasteczka pod pierwszy lepszy sklep i tradycyjnie wciągamy na murku po drożdżówce zapijanej jogurtem i kwasem. (Na ostatni dzień skapnęliśmy się, że kwas jednak nie zawsze jest bezalkoholowy. No cóż, trudno.) Zawijamy na kolejny track, spotykamy pod pałacem ekipę II (która chwilowo jedzie za grupą III), krótko dzielimy się wrażeniami i pędzimy w offa ;) Ten odcinek to głównie szuter-autostrady: https://lh3.googleusercontent.com/bd...=w1373-h915-no Białoruskie szutry są IDEALNE. Może ze 2 razy widzieliśmy odcinki z tarką. Da się na tym jechać w zasadzie ile kto chce. My jechaliśmy tak koło 80 km/h, powyżej DR zaczynała niebezpiecznie kołysać się na boki oraz przypominać sobie, że ma tylko 350 ccm ;) https://lh3.googleusercontent.com/8M...=w1373-h915-no Zdarzały się fragmenty bardziej luźnego żwiru - wtedy motki zaczynały tańce w bok. Konkretnie trzy motki, bo 690 Rafa szła jak po sznurku - amortyzator skrętu :bow: Po kilku km opanowaliśmy do perfekcji jazdę we czwórkę po takim szutrze, który oczywiście kurzy niemiłosiernie. Jechaliśmy obok siebie, ale każdy nieco dalej, tuż za tylnym kołem poprzedzającego. Tym sposobem kurz zawsze był za nami. Oczywiście pod warunkiem, że nic nie jedzie z naprzeciwka i cała szuter autostrada nasza ;) Naszym następnym celem były zagubione w lesie resztki bazy rakietowej, gdzieś za wsią Okuninowo. My z Rafem lubimy takie tematy, choć można by powiedzieć jak Janina - kto widział (najlepiej przed zdewastowaniem w latach 90tych) bazy w lasach koło Piły, wszystko widział ;) Jedziemy, ścieżka coraz bardziej zarośnięta, resztki płyt betonowych na drodze, jakieś fragmenty budynków w chaszczach. https://lh3.googleusercontent.com/fk...w=w408-h306-no A przede wszystkim pierdyliardy komarów!!! No dobra, dupy to ta baza nie urywa ;) Za to drogę tak ;) Wgrywamy w asyście hord komarów kolejnego tracka - mamy jechać prosto. W te chaszcze? No myślę, że wątpię. Widzimy na mapie, że jest jakaś ścieżka w bok, która wiedzie w pożądanym przez nas kierunku. Ale jest ona głównie na mapie. Janina: "To ja pojadę tu w prawo i może znajdę tę ścieżkę" Raf 15 minut później: "To ja pojadę szukać Janiny" Maryśka i Jagna kolejne 15 minut później: "To co robimy?" [cdn.] PS. Nasza wycieczka miała całych 7 (słownie: siedem) dni! PS.2 - Niniejsza wypowiedz powstała pod wpływem kwasu - co prawda nie białoruskiego, tylko lubuskiego. Browar Witnica, polecam! |
Browar Witnica WYMIATA ;)
|
Czekamy na chłopaków i podziwiamy resztki bazy:
https://lh3.googleusercontent.com/Vp...=w1221-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/eB...=w1221-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/M7...=w1221-h915-no To pewnie była mapa pochodu na Berlin, bo jest i Warszawa, i Kostrzyn: https://lh3.googleusercontent.com/u7...=w1221-h915-no https://lh3.googleusercontent.com/SB...=w1221-h915-no W końcu słyszymy i widzimy Janinę, który idzie po betonowej drodze. Tylko dlaczego idzie, a nie jedzie? „Pomożecie podnieść XTka?” Janusz tak szczęśliwie ześlizgnął się z betonowej płyty, że motek leżał prawie kołami do góry w pokrzywach… We trójkę podnosimy , na co nadjeżdża Raf. Z kompletnie innej strony niż wyjechał. „Ścieżki nie ma, ale są hangary” https://lh3.googleusercontent.com/fz...=w1221-h915-no No dobra. Ale i tak wolę bunkry ;) Bracia twierdzą, że wyjechali z bazy trackiem i trzeba było „tylko kilkanaście metrów przedrzeć się przez krzaki”. Nie wiem, nie widziałam ;) I zdaje się, że kolejna grupa też odbiła gdzieś w bok ;) My wybraliśmy piękny szuter równoległy do tracka: https://lh3.googleusercontent.com/8W...=w1221-h915-no Za to las był pełen poziomek i każde zatrzymanie się na siku kończyło się co najmniej 15 minutami zbieractwa ;) https://lh3.googleusercontent.com/zI...=w1221-h915-no Szutry, szutry… https://lh3.googleusercontent.com/4H...=w1221-h915-no Ale w końcu szutrów koniec, zjeżdżamy w las. Na wjeździe do lasu jakaś rozpadająca się budka i resztki napisu „….strielat’ ”. Ale co? Nie strzelać? Czy będą strzelać? Trudno, jedziemy ;) Nooo, takich kałuż to jeszcze nie było na tym wyjeździe ;) O tym, jak było fajnie, świadczy kompletny brak zdjęć. Ktoś ma? Dziwi nas brak śladów, ale ewidentnie jesteśmy na tracku. Ciekawe. Wjeżdżamy w mega kałużę – i Raf pięknie wkleja, źle obrał trajektorię. Ja, choć dramatycznie boję się jeździć wąskimi „groblami’ pomiędzy kałużami czy koleinami, wybieram tę drogę i suchą stopą docieram na drugi brzeg, a Marysia i Janina idą w moje ślady. Raf też w końcu się wygrzebuje i w tym momencie nadjeżdżają Bracia Przy Kasie, którzy byli na obiadku. Tym razem naprawdę przez moment byliśmy pierwsi ;) Kolejnych kilka km to prawdziwa droga czołgowa, góra, dół, góra, dół. Doły pełne błota, podjazdy piaszczyste i strome. W pewnym momencie widzę coś podłużnego na drodze, wygląda na snopek trawy czy siana. Ale jak na to wjeżdżam, na szczęście całkiem szybko, to widzę, że to grubaśna kłoda. O mamusiu, na żadnym szkoleniu nie zmusiliby mnie do przejechania czegoś takiego! A potem słyszę „Jezu, Jagna, widziałaś tę kłodę??” Zjechaliśmy z tracka, ale nie z drogi i widzimy, że bracia też tędy jechali, jedziemy dalej tą czołgówką. W końcu widzimy koniec drogi oraz zjazd na asfalt. Oraz szlaban i napis „poligon”… Uff, musimy trochę odpocząć. Zjeżdżamy z tracku do miasta (Słonim) po zaopatrzenie. Janina marudzi, że mały wybór piwa, a ja że wina. Wszystkie są słodkie :( Jednak zupełnie ostatnie na półce nosi napis „pol-suche”. Ha, jesteśmy uratowani! Nieważne, że w kartoniku! Oglądając ostatnio serial „Czarnobyl” byłam pod dużym wrażeniem autentyczności rekwizytów użytych w filmie. Patrząc na stację pogotowia w Słonimie już wiem, że zdobycie karetek nie było zbyt trudne ;) https://lh3.googleusercontent.com/tu...=w1088-h816-no No dobra, wracamy na tracka. Trochę późno się zrobiło, pewnie wszyscy już nas wyprzedzili i czekają na nas nad Świtezią. Końcówkę tracka zamieniamy więc na szutry i dobijamy nad jezioro, gdzie mamy zaplanowany nocleg. Okazuje się, że cała ekipa zjechała się w ciągu 5 minut! Cóż za timing ;) https://lh3.googleusercontent.com/qb...=w1311-h915-no Niestety milicja stanowczo oznajmia, że biwakowanie nad jeziorem jest zabronione, rezerwat itp., Chemik wyszukuje więc jakiś pensjonat po drugiej stronie jeziora. Jedziemy. Ale nie dojeżdżamy, bo wcześniej widzimy pole namiotowe. Najważniejsze pytanie – można zrobić ognisko (ależ z nas już ludzie Zachodu – zakładamy, że może to być zabronione…). Można! https://lh3.googleusercontent.com/iu...=w1221-h915-no Jest nawet prysznic! https://lh3.googleusercontent.com/1v...=w1221-h915-no Czarek z Calgonem coś knują: https://lh3.googleusercontent.com/K_...w=w687-h915-no … a pół godziny później podchodzi do mnie Czarek i mówi: „Jagna, schowaliśmy Człowiekowi bez Butów jego buty, będzie śmiesznie. Jakby co, to powiem, że to Ty, na ciebie tak się nie wkurzy” No jasne! Wino w kartoniku okazało się bardzo znośne, a chłopaki zaczęli dzielić się męskimi doświadczeniami, o których lepiej pisać publicznie nie będę ;) Do tego trochę historii rodzinnych, ogólnoświatowych, polityki oraz dowcipów Calgona. Oraz oczywiście wyśmiewania się z jego BMW ;) I o dziwo, żadnych rozmów motocyklowo – technicznych! Czyli piękny wieczór przy ognisku z ciekawymi ludźmi ;) [cdn.] |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:13. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.