![]() |
Korzystając z hotelowego ciepła zwijamy wysuszone namioty, wskakujemy w nie do końca jeszcze suche buty i kierujemy się zgodnie z planem - kierunek kolorowe skałki w Tafraoute. 106km asfaltem, drogą R104 - kiedyś tu byłem i średnio mi się podobało ale Dominik ciągnie nas prawie jak na łańcuchu
- Będzie fajnie, będzie fajnie, zobaczycie! - zapewnia Oby! Poranne tankowanie odpuszczamy, czas nas goni. Pierwsze 20km potwierdza się z tym co widziałem kiedyś - nuda, natomiast po tem... nie wiem gdzie ja kiedyś miałem oczy. Pamiętam tylko, że wtedy mi się strasznie spieszyło, to było popołudniem, była chęć dotarcia do Marrakeszu... pewnie to przez ten pospiech, na pewno! Dziś, pomimo, że jedziemy w dużej grupie jest czas, jest spokój. Ba, nawet pada propozycja byśmy jakiś ujęcia pokręcili, jakieś zdjęcia porobili... Mi tam nie trzeba tego dwa razy powtarzać. I tym sposobem wspomniane 106km jedziemy ponad 4 godziny! No, jechaliśmy 3h ale godzinę spędzamy w miasteczku na kawie, tankując motocykle. Dopiero potem ruszamy w plener podziwiać "malowidła naskalne" ;) http://i.imgur.com/qgQqSPN.jpg http://i.imgur.com/xfSGVSS.jpg http://i.imgur.com/YuzTWyy.jpg http://i.imgur.com/PDvI3K2.jpg http://i.imgur.com/cPHvPDN.jpg Tafraoute wita nas pięknymi widokami, duże głazy o różnych kształtach, kaktusy i mnóstwo palm. http://i.imgur.com/7XTEcIC.jpg http://i.imgur.com/HW1LqD9.jpg http://i.imgur.com/meXKhlc.jpg Niektórzy nie wytrzymują napięcia i muszą koniecznie pojeździć poza drogą a, że niedawno padało to "kacia" trzeba wyciągać z błota. http://i.imgur.com/oJuxnZk.jpg Tankowanie, kawa, krótki odpoczynek w cieniu i ruszamy. Po chwili błądzimy wąskimi uliczkami miasteczka szukając wjazdu. Kilka nawrotek, tu jakaś brama, tam podwórko, tu ślepa uliczka, tam ktoś się gubi, po chwili się odnajduje. W końcu udaje się dojechać do celu. Okazuje się jednak, że jedziemy droga dla pieszych i dla rowerzystów. Brniemy jednak dalej. Rowerzyści od dawna prowadza swoje sprzęty - my dzielnie jedziemy - jeszcze jedziemy ;) Chwilę potem zatrzymuje nas kolejna "podeszczowa" przeszkoda - koryto rozmyte przez wodę. Tenerki przejeżdżają i ryjąc w mokrym piachu znikają nam z oczu. Słychać tylko charakterystyczny dźwięk singla słabnący z każda chwilą. W wyobraźni widzę ucieszone mordy chłopaków. A ja... ja zostaję, by pomóc reszcie. KTM przechodzi. Uff - jeden mniej, do tego najcięższy. Teraz moja kolej. Przechodzę. Wracam na druga stronę i jest decyzja, że V-stromy odpuszczają - dzielimy się tym samym na dwie ekipy. Oni wracają do centrum, my poganiać choć chwilę wśród tych pomalowanych skał. Zakazu wjazdu nie było :P http://i.imgur.com/S0VHfZ7.jpg http://i.imgur.com/RkOK7Bu.jpg http://i.imgur.com/sFtC18H.jpg http://i.imgur.com/l0xwTmC.jpg Słonko pali więc po tych piaskowych szaleństwach szukamy cienia. Darek znajduje łatwiejszą drogę do miasta i mimo bolącego barku zasuwa po chłopaków. Po chwili wracają. Posiłek, sesja i ruszamy dalej w kierunku znanym jednynie dla Dominika. - Będzie fajnie, będzie fajnie, zobaczycie! - zapewnia nasz główny planista. I było! http://i.imgur.com/T24Hj2z.jpg http://i.imgur.com/Fx9RoVQ.jpg http://i.imgur.com/CVo2INz.jpg http://i.imgur.com/gC44awR.jpg http://i.imgur.com/I3yQA51.jpg http://i.imgur.com/VDBcnqv.jpg http://i.imgur.com/7HElNqZ.jpg http://i.imgur.com/vsvrBES.jpg http://i.imgur.com/obO8Kv5.jpg http://i.imgur.com/rnw1Iyf.jpg http://i.imgur.com/bCNopno.jpg http://i.imgur.com/3fPiqFL.jpg http://i.imgur.com/rkjMtn4.jpg |
No więc jedziemy za naszym przewodnikiem do oazy. Droga bardzo piękna, czasem uszkodzona przez ostatnie deszcze. Robi się coraz zimniej - czuć, że jesteśmy wysoko!
http://i.imgur.com/ShetKHZ.jpg http://i.imgur.com/Bt1VMcF.jpg http://i.imgur.com/Ueskq3Y.jpg http://i.imgur.com/qR399JL.jpg http://i.imgur.com/tkOF1LU.jpg http://i.imgur.com/DFVzTm9.jpg http://i.imgur.com/HuksNdX.jpg http://i.imgur.com/WTiYbFm.jpg Po tych górskich ekscesach trzeba zjechać ostro w dół, wprost w objęcia parnej oazy, oazy spokoju. Domów całe mnóstwo a żywego ducha nie widać! http://i.imgur.com/4msbtRL.jpg http://i.imgur.com/Rl19O9L.jpg http://i.imgur.com/SaSwsWi.jpg http://i.imgur.com/gSMHJD0.jpg I tu gdzieś następuje kolejny tego dnia podział. Ci, którzy czują się na siłach wybierają opcję OFF, reszta wraca asfaltem i podąża do Taty - umówionego miejsca spotkania. http://i.imgur.com/5YCw0Li.jpg http://i.imgur.com/uUAw0B7.jpg http://i.imgur.com/McKFUmJ.jpg http://i.imgur.com/GlLYbhi.jpg http://i.imgur.com/zt7qx7Q.jpg Kilka wygłupów, jakieś jazdy na kole, hopki i trzeba się było skupić i ruszyć dalej. Jadę ostatni, przede mną dwie Tenery. Co chwilę zatrzymuję się na zdjęcia i doganiam chłopaków. Po trzecim takim postoju ślad po ekipie się urywa. Zostaję sam. http://i.imgur.com/ik6uNqz.jpg http://i.imgur.com/mCefLtr.jpg http://i.imgur.com/re7sfBH.jpg http://i.imgur.com/68Qa6Ig.jpg http://i.imgur.com/kucScpJ.jpg Jadę niespiesznie, bo wiem, że gdzieś tam czekają. Skrzyżowań brak więc jadę prosto. Nawigacja już dawno mi zwariowała i zamiast początkowych stukilkudziesięciu kilometrów pokazuję drogę "do tyłu" a do celu mam niby 1700km. Jadę dalej, do skrzyżowania. Pytam miejscowych - nikt nikogo nie widział. Stoję jak słup 20minut, no przecież wrócą, przecież się wraca do ostatniego miejsca gdzie się ludzie gubią. No tak, do ostatniego a ja stoję jakieś 10km dalej. Wracam więc bo może faktycznie jakąś drogę minąłem. Niestety - nie ma opcji by z tej drogi gdzieś zjechali. Wracam do skrzyżowania, ponownie szukam śladów na piasku, może jakaś "zrywka" da mi znać, w którym kierunku pojechali. NIC! Normalnie jak by na luzie to skrzyżowanie przejechali. Czekam dalej. Zatrzymuję samochody jadące to z prawej, to z lewej - ciężarówki, więc jechały powoli, może widziały... Pudło. Przepadli. No nic, nie będę tu tak stał, bo za 2h będzie ciemno. Ruszam w prawo na zwiady, wiedząc, że raczej tam by nie pojechali bo kierunek trochę jakby przeciwny - ale sprawdzić nie zaszkodzi. Przejeżdżam 3km w żółwim tempie szukając jakiegokolwiek śladu. Nic. To samo w drugą stronę, z tym , że tam napotykam kolejne skrzyżowania, i kolejne. Z miejscowymi nie idzie się dogadać, próbuję coś na migi, czasem ktoś jak by jarzy o co mi biega ale moto nie widzieli. No cóż, dociera do mnie, że ja naprawdę zostałem sam. http://i.imgur.com/gcPGikM.jpg Modlić się, płakać, jechać dalej, zawracać ? A może zaszyć się u miejscowych, zobaczyć jak żyją ? A może pojechać własną droga, nikogo nie szukać, własnym tempem, z własnymi marzeniami... Sam nie wiem, naprawdę nie wiem co robić... Przecieram brudny reflektor, bo zaraz będzie ciemno, spod siatki wyciągam butelkę, robię łyka, w usta wciskam jakiś cukierek, wsiadam na motocykl i.... cdn. ;) |
1 Załącznik(ów)
Wracając do kasków to sprawdzał mi się najnowszy model SHOEIa DESERT FIGHTER :)
|
Przecieram brudny reflektor, bo zaraz będzie ciemno, spod siatki wyciągam butelkę, robię łyka, w usta wciskam jakiś cukierek, wsiadam na motocykl - ruszam.
Dojeżdżam do skrzyżowania, po raz ostatni szukam śladów, po raz ostatni sprawdzam zasięg. Niema ani jednego, ani drugiego. Trudno... Czas płynie a ja nadal stoję sobie na rozstaju dróg wpatrując się w horyzont. Wiatr coraz mocniej powiewa. Czuć chłód zbliżającej się nocy, drżę, sam nie wiem czy z zimna, czy ze strachu, z obawy... Nieznane! Nawigacja w prawo pokazuje jakieś pole mionowe... aż takiej przygody to ja nie szukam. Dzięki! Skręcam w lewo nie zastanawiając się zbytnio w jakim kierunku jadę, dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Paliwo jest, woda jest, przespać się też będzie gdzie w razie czego. Jedzenie... a któż by się tym przejmował. Mam kilka batoników na dnie taknbaga, co prawda ostro sponiewierane ciężarem lustrzanki ale do zjedzenia nadają się świetnie. Jadę! Jadę... ale chyba w złym kierunku bo napotkani ludzie tylko rozkładają pytająco ręce: ale dokąd, ale po co ? - Po przygodę - odpowiadam sobie w milczeniu i z uśmiechem na ustach ale niepokojem w sercu ruszam dalej. Im dalej w głąb, tym wyżej, tym rozważniej. Z jednej strony radość, z drugiej obawa. Skończyły się uślizgi, zamiatanie ogonem. Teraz liczy się jedno - dojechać bezpiecznie do celu. Cel... czym on właściwie jest w obecnej sytuacji. Tego nie wiem, ale bardzo chcę się dowiedzieć, chcę tam dojechać, po prostu - do celu. Wieczorem, a może rano, a może dopiero po południu.... ale się dowiem, dojadę. Co chwilę, zniszczona przez wylane górskie strumyki, droga, zmienia swój kształt. Raz łatwa, szutrowa, by po chwili zmienić się w koryto rzeki pokrytej większymi lub mniejszymi kamieniami, czasem piaskiem. Na szczęście wszystko jest do przejechania. Mimo, że czuję się na siłach, niesiony falą adrenaliny, przed każda taką przeszkodą zsiadam z motocykla i idę - sprawdzam, co jest za najbliższym zakrętem, co za kolejnym wzniesieniem, co jest na drugim, dalekim brzegu rzeki. Nie chcę się niepotrzebnie ładować w kłopoty. Łatwiej wrócić pieszo niż motocyklem. Cały czas pamiętam, że jadę bez apteczki, kompresora i w razie wtopy będzie lipa ;( - Twardym trza być , nie miętkim - powtarzając te słowa brnę dalej, i dalej , i dalej. I tylko zielone, migające co chwilę światełko Spota przypomina mi, że mam jeszcze furtkę, byle by dać radę wcisnąć przycisk S.O.S. http://i.imgur.com/bzG6q88.jpg http://i.imgur.com/RHnKGUM.jpg http://i.imgur.com/fkcxgCz.jpg http://i.imgur.com/4W3NyLF.jpg http://i.imgur.com/YmYyxUb.jpg http://i.imgur.com/wCPP62X.jpg http://i.imgur.com/tfomCj6.jpg http://i.imgur.com/gy3oZHz.jpg http://i.imgur.com/Sz6SrLV.jpg http://i.imgur.com/hDIxaVP.jpg http://i.imgur.com/Nf6LLlI.jpg Co chwilę odmawiam sobie wjechania w kolejne koryto rzeki by nim podążać na wschód, tam gdzie prowadzi właściwa "droga". Czasem trza jednak byś i miękkim... czasem trzeba z głową podejść do pewnych spraw, ocenić na co warto się porwać, a nad czym tylko pokłonić się i odjechać w bezpiecznym dla siebie kierunku. W tych momentach przeklinam kolegów, bo razem - porwalibyśmy się na te "drogi", na 100%! W końcu w grupie jest siła, w grupie jest moc! To trzeźwe spojrzenie doprowadza mnie tego wieczora znów do Tafraoute. Za mną krótka godzinna (jak by były te dłuższe i krótsze...przecież są równe, a jednak...) euforia, burzy myśli, piorunów doznań, huraganów przeżyć. Spokojnie mógłbym nimi obdzielić nie jedną ze swoich dotychczasowych wypraw. Zwłaszcza tych wczesnych, asfaltowych. Tysiące myśli, setki kadrów zapamiętanych w głowie, dziesiątki utrwalone na "kliszy" i tylko kilka spotkanych osób. Pustka. Ja i EnJoy. EnJou i ja. Jeszcze tylko kilka minut błąkam się wśród skał, kamieni wmawiając sobie, że mam dziś ochotę spać w dziczy, podczas gdy tak naprawdę... ja chcę do ludzi! http://i.imgur.com/iv6lzOj.jpg http://i.imgur.com/Ndp3naG.jpg http://i.imgur.com/gQTpcy6.jpg Chwilę potem znajduję uliczkę z kempingami, pierwszy zamknięty, drugi na szczęście otwarty. Wykupuję miejsce pod namiot. To nic, że nie ma ciepłej wody, to nic, że będę tu zupełnie sam. Około północy brama kempingu zatrzaskuje się. Właściciel mówi, że będzie około 7 rano. Usypiam. http://i.imgur.com/JKQ9wuc.jpg http://i.imgur.com/LeIN7KR.jpg Dobranoc. |
Przepięknie
|
Byłem, widziałem, czułem, przeżyłem, powrócę. :-)
Neno wiem o czym mówisz to naprawdę magiczny kraj |
azestychzdjecnatrzaskal
iwszytskieladne :) |
Cytat:
|
Pięknie - czekamy na dalszy ciąg :)
|
Ekipa podzielona na 3. Tego w planach nie było ;)
Kontakt z chłopakami z mojej grupki mam przez Jacka, który chyba jako jedyny ma coś na koncie w telefonie. Dzwoni do mnie, przekazuje wieści chłopakom dalej. Mają gdzieś na mnie czekać. Oby. http://i.imgur.com/pG8c5EZ.jpg Wyjeżdżam ze swojego skrótu na krajowa drogę, zaczyna się świetna nawierzchnia, kończą się za to wspaniałe widoki. Żar leje się z nieba. Wolę jednak to niż deszcz. 85km/h, 5ty bieg i wsłuchuję się w bardzo wyraźny szum opon. Czas ucieka. Trochę zaczynam się stresować tym, że ktoś na mnie czeka. Przyspieszam. http://i.imgur.com/6eUOSPM.jpg Do Taty dojeżdżam na resztkach paliwa. Kupuję też doładowanie i mam już kontakt z chłopakami. Konkretnie z Darkiem bo Dominikowi chyba karta sim się popsuła. Ogólnie z tymi telefonami w Maroku to jakoś tak dziwnie. Niby tanio, ładujesz za 10-15zł, dostajesz SMSa ile to tam za free dostajesz w zamian, ile to w promocji. 100MB, 100 SMSów, 1,5h rozmów, Facebook za darmo i mimo, że korzystasz tylko z połączeń w tej samej sieci, po 3 dniach nie masz już nic... Lipa. Nie zatrzymuję się nawet na chwilę, w końcu po 70km takiej jazdy , w połowie ostatniego odcinka robię mikro przystanek - 3 zdjęcia, łyk wody i jazda dalej. http://i.imgur.com/Davr1Zu.jpg http://i.imgur.com/tibGU6R.jpg N12ką dojeżdżam do Foum Zguid, tu czekają na mnie chłopaki i ...dziewczyna ;) Od jakiegoś czasu miałem kontakt z Piotrem, który ze swoją druga połówką wybrali się w trip po Maroku - Burgmanem! I nie tak jak my cieniasy, na przyczepce. Dojechali na kołach i na kołach zamierzali wrócić. Tyle, że oni mieli czas... aż przemilczę ile! Cieszę się na to spotkanie. Wjeżdżam do miasteczka, mijam bar w którym siedzą, pozdrawiam ręką i zgodnie z umową lecę zatankować - by nie opóźniać startu. Naklejeczka i wracam do nich. http://i.imgur.com/iTGhOBj.jpg Szybkie przywitanie, szybki plan i ustalamy, że nie ma co dziś dalej jechać, bo dalej wszystko zalane, drogi pozamykane. No przecież na darmo tyle nie czekali by się poznać i pożegnać od razu! Hmmm.... chyba wiem co mają na myśli ;) Człowiek nie wielbłąd. http://i.imgur.com/NgDd1zj.jpg Jedziemy więc na kemping. Postanawiamy zanocować na tym najbardziej oddalonym od centrum. Jest najtańszy :D i co dla nas ważne usytuowany tuż obok drogi, którą jutro mamy zamiar opuścić Foum Zguid. Nim stanęły namioty nam już huczało w głowach. W końcu spotkaliśmy się z zacną ekipą! Po dłuższej rozmowie przy kieliszkach okazuje się, że Piotr to bardzo barwna postać, ma za sobą kilka ciekawych wypraw skuterowych (głównie 50ccm) i mnóstwo planów. Dla ciekawych: https://www.facebook.com/pages/Wypra...ref=ts&fref=ts No cóż... a dalsza część wieczora to w wielkim skrócie.... kilka kółek lokalną maszyną, mała awaria, poszukiwanie alkoholu, burza piaskowa, deszcz, chłód... ciemność. I nieostre zdjęcia ;) http://i.imgur.com/TkvexjI.jpg http://i.imgur.com/DreYdwE.jpg http://i.imgur.com/UdrEZWb.jpg http://i.imgur.com/DUid9LS.jpg To był zdecydowanie udany dzień. cdn. http://i.imgur.com/342zDSj.jpg |
Mimo, że wczoraj położyliśmy się dość późno to wstajemy o normalnej porze.
Czyli jest 9 :D W końcu to wakacje! Szybko przyrządzamy śniadanie, prysznic, zbieramy pranie. Kawa, foty.... te jak widać jeszcze nieostre, zresztą podobnie jak my ;) http://i.imgur.com/y7Zf8z6.jpg Powoli jednak wraca wszystko do normy. http://i.imgur.com/lBnZ6hH.jpg Zaczynamy się zbierać. Nim my zaczęliśmy - Paweł z Agnieszką byli już gotowi do drogi... http://i.imgur.com/XoMLsQq.jpg Jakieś 30 minut potem ruszamy i my. A może 60minut później... Ważne, że już było ciepło ;) Za 800m szlaban. http://i.imgur.com/JaeAZ7C.jpg Narada. Trzeba pokazać gdzie i którędy chcemy jechać - od tego zależy czy nas puszczą czy... trzeba będzie objechać szlaban szeroki łukiem. Decyzja jest jedna - nie ma przejazdu. Za 60km jest przeszkoda nie do przejechania. Puścili już kilka załóg i wszystkie wróciły. Terenówki, motocykle, quady - wszystko wróciło. - A z Polski ktoś próbował ? - pytamy - No nie. - A kiedy te załogi wracały ? - Wczoraj, a w nocy przecież padało - przekonują nas nadal by sobie darować Strach i niepewność w oczach chłopaków. No dobra... nie będę ściemniał . Daro - stary endurowiec - prawie usnął ;) http://i.imgur.com/b0ThYxV.jpg Do przekonania został tylko Dominik więc mu wmawiam, że no kto ma dać radę jak nie my ? No przecież musimy szlak przetrzeć reszcie, bo do wiosny nikogo już nie puszczą. Ekipa sterująca pracą szlabanu jednak się ugina. http://i.imgur.com/nq4jhJP.jpg Ruszamy! Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że dzisiejszy odcinek doleci tylko do 60go kilometra... ? ;) Jedziemy! Daleko nie ujeżdżamy. Jest cień, są nerwy.... jest papierosek na rozluźnienie ;) http://i.imgur.com/BFYHvrh.jpg Upewniamy się, że mamy wodę, paliwo, coś na ząb, że baterie w GPS Spot działają - w końcu możemy tam zostać na "kilka" dni. http://i.imgur.com/j4kWSmK.jpg http://i.imgur.com/rXshbKD.jpg http://i.imgur.com/TMeZCZb.jpg Podnieceni przygodą, jaka niewątpliwie gdzieś tam na nas czeka, tniemy ile tylko dają radę zawieszenia naszych motocykli, na ile tylko pozwala nasza fantazja... czyli tak jakoś 70-90km/h :D http://i.imgur.com/2NQLAvL.jpg http://i.imgur.com/prhw7vU.jpg http://i.imgur.com/z2n7Ge1.jpg O zdjęciach czy materiale video nikt nie myśli stąd i relacja uboga w obrazki. A szkoda! Bo trasa naprawdę urocza! http://i.imgur.com/4CwWjoB.jpg http://i.imgur.com/MWXekcK.jpg http://i.imgur.com/6jwbTBN.jpg |
Jedziemy dalej:
http://i.imgur.com/NiRxkJy.jpg http://i.imgur.com/KKrprcW.jpg Dojeżdżamy do 60go kilometra. Jest przeszkoda. Kamieniste dno koryta okresowej rzeki, szerokie na 50-70m. Wszystko ok, tylko, że przeszkodą miała być własnie woda, a tu jej po prostu brak. No nic. I tak nie wygląda to ciekawie - lepiej w tym korycie się nie zatrzymać, o upadku aż strach pomyśleć. Czekamy kilka chwil bo brak Dominika. - Pewnie został u kolesia na herbatce - oznajmiam, bowiem chwilę przed owym korytem rzeki był dom, gdzie rodzinka zapraszała nas na herbatę. Ustalamy, że jako, jako ten zdrowy (czyt. nie połamany) ale mniej "jeżdżący" w terenie ruszę pierwszy i po prostu na drugim brzegu dam znać czy mają jechać tędy czy szukać innej drogi. Z dusza na ramieniu przejeżdżam ów odcinek ale macham rękoma (za daleko by krzyczeć) by jednak odpuścili ten odcinek drogi, poszukali łatwiejszego - nie ma co ryzykować. Ja zostaję Darek wraca szukać Dominika. Woda, fotki, batonik. http://i.imgur.com/NJKl5NS.jpg http://i.imgur.com/LEq0MDh.jpg http://i.imgur.com/X0ikFOK.jpg http://i.imgur.com/NHRqj0i.jpg Zabawa nawigacją. Nosz... mija ponad 15minut. Wqrwienie me sięga zenitu. Ale na spokojnie, jeszcze poczekam. No przeciez jak by się coś złego działo to by przyjechali, przynajmniej jeden. Pewnie by zadzwonili. Na pewno tyle czasu zajmuje im szukanie łatwiejszej drogi. na 100% ! Dla rozluźnienia focę okolicę : http://i.imgur.com/zlsMBud.jpg http://i.imgur.com/iPZkFl6.jpg Nie wiem , pewnie gdzieś po 25 minutach jednak nie wytrzymuję! Wracam i ja. Tyle, że jestem sam i na pewno nie zaryzykuję powrotu tą samą ścieżką pamiętając ile strachu najadłem się jadąc w obecnym kierunku. O nie nie nie! Nie ma mowy! Lawiruję troszkę pomiędzy kamieniami, w dole rzeki i znajduję w końcu łatwiejszy przejazd. Dojeżdżam do domu na skraju niczego a tam w najlepsze, w cieniu, przy herbatce chłopaki sobie leżą.... biesiada pełna gębą! Myślałem, że ich powystrzelam! To ja na słońcu, w 38*C.... ręce opadły. Okazało się, że w Tenerce padł akumulator i mógłbym sobie tam, za rzeką, nawet namiot rozbić a nie przyjechali by. No bo przecież ja muszę pchnąć ją ;) Pchamy. Zapala. Za 3cim razem ale zapala. - Będzie dobrze, będzie dobrze - myślę jednocześnie poganiam chłopaków bo droga przed nami długa a już mocne popołudnie mamy, w dodatku czeka na nas ten nieszczęsny 60ty kilometr do przejechania... cdn. http://i.imgur.com/W818PHF.jpg http://i.imgur.com/W5uavDe.jpg http://i.imgur.com/Xet9rB7.jpg Jak widać zasięg był ;) http://i.imgur.com/dnOsnRt.jpg http://i.imgur.com/is8a9dI.jpg http://i.imgur.com/qFQYVXD.jpg http://i.imgur.com/U2LaYhC.jpg |
Po wyjaśnieniu sobie tego, co nam leży na sercach, ruszyliśmy dalej ;)
A dalej było ciężko. Upał i znużenie, zmęczenie i... upał: http://i.imgur.com/kXT0v0Q.jpg http://i.imgur.com/0XBY7Mx.jpg Przed nami było też sporo kluczenia po pustyni, między rozlaną wodą aż w końcu wjechaliśmy w taki powierzchniowo wyschnięty odcinek. Ta przeszkoda zatrzymała nas na dłużej, sporo dłużej. Przednie koła w obydwu Tenerkach zakleiły się i zakończyło się to glebami oraz niemożliwością wyjechania o własnych siłach. Choć... Dominikowi się udało, miał najbliżej do końca tego błotka - nie poszedł środkiem ;) EnJoy przeszedł po tym bez zająknięcia! Zobaczywszy, że koledzy nie dają rady pojechałem sobie na herbatkę i poleżeć w cieniu ;) Żart. Wróciłem i po 30-40 minutach walki uzupełnialiśmy już zapasy wody w naszych organizmach, stojąc na brzegu tego czegoś. Był pot ale i kupa fajnej zespołowej zabawy, czyli to co mali chłopcy lubią najbardziej. Woda, piasek i zabawki ;) Ja z Darkiem byliśmy tak zaaferowani całą tą sytuacją, że nie mamy nawet jednego zdjęcia, te poniżej pochodzą ze zbiorów Dominika - też miał czas tylko na dwa pstryki, a szkoda! http://i.imgur.com/D6xvBYi.jpg http://i.imgur.com/2Hzgkhx.jpg Czas leciał a kolejne przeszkody czekały. Tu rzeka z kamienistym dnem, głęboka (w najgłębszych miejscach) tak pod kolana - nic nie widać i efektem gleba pierwszego. Tenerka cała mokra, sakwy i ich zawartość również. Na szczęście było na tyle płytko, że nie było mowy o zassaniu wody. Darek też bez strat choć mocno zmęczony! Szacun - przypominam, że Daro cały czas jedzie z "usterką" barku - ładując w siebie spore dawki znieczulających pastylek. Reszta, jak widać na zdjęciach, już się asekurowała więc się udało. Gleby były potem, tuż za rzeką ;) http://i.imgur.com/8feujY7.jpg http://i.imgur.com/VIb2EnL.jpg http://i.imgur.com/OTgbaep.jpg http://i.imgur.com/an6Gd7L.jpg http://i.imgur.com/WTVBGWd.jpg http://i.imgur.com/dxhcna0.jpg http://i.imgur.com/fk7zdS9.jpg http://i.imgur.com/YwMKLdd.jpg http://i.imgur.com/4OCb58k.jpg http://i.imgur.com/rSLJ7Yy.jpg http://i.imgur.com/yYBiu4l.jpg http://i.imgur.com/HOyYiri.jpg http://i.imgur.com/6Uptp7B.jpg http://i.imgur.com/BImvVoa.jpg Kolejna przeszkoda to piaski pustyni i zbliżająca się noc. Głosowanie na nocleg pod wydma skończyło się wynikiem 2:1 dla oddalonego campingu i tym sposobem lądujemy na półwyspie.... Zalani z 3 stron wodą rozbijamy swoje namioty na miękkim piaseczku cały czas monitorując poziom wody, w obawie przed zalaniem ( w oddali, w górach burza!!). Nasz los podzieliła grupka Hiszpanów na lekkich maszynach. Byli na lekko. Dominik nawet wyszedł z inicjatywą zamiany namiotu na butelkę whiskacza ale nie wyszło... ;( Jacyś tacy dziwni byli, wystraszeni. A my żyliśmy swoją przygodą! Tymczasem o poranku stan wody... http://i.imgur.com/Qa5LQuf.jpg cdn. |
Super trip:Thumbs_Up: Może kiedyś a w zasadzie może już wcale nie tak długo.
|
Jak mniemam zbliżacie sie do Mhamid i zaraz będzie oaza z rozwalonym starym białym ,defenderem.. Czyli obraliście drogę pólnocną omijając urocze wydmy :-))) Coś te kamole nie lubią Teresek ,wystający szpej z 660 został tam skrócony o króciec...Ale Afryka zatargała nieszczęśnika w bardziej cywilizowane rejony... Ładne foty
|
Cytat:
Brawo za wychwycenie trasy! A ta południowa jak mocno "nieprzejezdna" jest ? Mowa o maszynach pokroju Tenerek/Transalpa czy AT ? Oczywiście w wersji z bagazami ;) Mnie kusiło i nosiło ale nie byłem sam ( Darek połamany, Dominik świeżak!) więc i tak jestem zadowolony i dumny z chłopaków, że dali radę! Z drugiej strony to własnie Dominik układał nam plan na ten wyjazd i to po drogach zaplanowanych przez niego śmigaliśmy. Za cholerę nie chciał z nich zbaczać :D A Defendera nie widzieliśmy, oazy też - albo minęliśmy to w nocy, albo nad ranem ... ale to już dopiszę przy kolejnym odcinku. |
3 Załącznik(ów)
Te kamienne przejazdy przez wyschnięte rzeki pod koniec dnia gdy sił brakuje bywają nieprzyjemne.
https://www.youtube.com/watch?v=_kgW--G8uJ8 To troche parszywe miejsce na awarie bo od Zagory dzieli pas wydm M'Hamid Południowa droga jest bardziej piaszczysta , ale do przejechania z tym ,ze wtedy trase pasuje rozłozyc na 2 dni bo jest co robić.. Oczywiscie to tylko fragment, nie cały czas to tak wygląda |
Muszę tam wrócić ! Wygląda to pięknie.
A pompa wody - baaardzo słaby punkt w tych silnikach (trzeba to porządnie osłonić). U mnie rewelacyjnie nie jest ale jakiś gmol to chroni. Zrobię dziś foto będąc w garażu. |
Tak to wygląda, trzeba by mieć pecha by coś jej się stało.
http://i.imgur.com/iAbO4iy.jpg http://i.imgur.com/7xSiwgg.jpg http://i.imgur.com/lyNfOlF.jpg |
Myśmy robili w tym roku odcinek Zagora - Zagora przez Foum Zguid, ale przy oazie z defenderem. Przez parę gum po drodze zakończyliśmy go o 1.00 w nocy. Najgorsze było kilkadziesiąt km po kamyczkach i w nocy. Masakra, która śni mi się do dziś. :)
Co do ochrony przed kamieniami to afrykańska micha jest bezbłędna. |
Mi też się śni ta droga często....
|
Fajny filmik, rewelacyjna droga - szkoda, że materiał nie jest w HD ;(
W jakim miesiącu tam byliście, bo chyba zimno było, co ? ;) |
To była druga połowa pażdziernika...od 10 do chyba 24 pazdziernika czy jakoś tak....W górach w jeden dzień było zimno i trochę lało...
Ale na pustyni było w sam raz... |
Jeśli ten Defender to stał tam już ponad 10 lat temu :D a kamienie, gumy i panny na trasie też się trafiały :at:
http://www.fotoszok.pl/show.php/2270805_259.jpg.html http://www.fotoszok.pl/show.php/2270806_265.jpg.html http://www.fotoszok.pl/out.php/t2270807_268.jpg http://www.fotoszok.pl/out.php/t2270808_287.jpg http://www.fotoszok.pl/show.php/2270809_290.jpg.html |
Paweł - pod zdjęciem "pobierz kod", potem kopiuj kod (Ctr+C) "na forum dyskusyjne" i wklejasz (CTR+V):
http://www.fotoszok.pl/upload/9db8f20e.jpg Jest i on! ;) |
Jest i on - to znaczy Pindor ?? ano jest, siedzi w LR i kombinuje jak odjechać /on generalnie zawsze kombinuje:haha2:/ zaś co do fot i ich wklejania to Ja "cienki bolek jezdem" ale jak znajdę chwile to pokombinuje:bow:
Ps. Twoje FOTY powalają na kolana i w sumie są jedną z tych rzeczy które na forum lubię najbardziej:drif: |
Cytat:
Cytat:
A wklejanie nie jest trudne tylko czasochłonne ;( Instrukcję masz nad zdjęciem, wkleiłem Twoje wg niej. |
http://www.fotoszok.pl/upload/dd06f573.jpg
No i chyba się udało:bow: |
Brawo!
Polecam jednak zmianę serwisu na : http://imgur.com/ - brak kompresji, - nie ma "logo" - dużo łatwiejsza obsługa, w Twoim przypadku, te wczorajsze 5 linków załatwiłbyś jednym kliknięciem. Polecam! Dobra, wracam do roboty a po południu/wieczorem może w końcu nowy odcinek ;) |
Po ciężkiej nocy (stres, że nas zaleje) budzimy się jednak w zajebistych nastrojach.
Namiot, motocykl, niepewność, "turystyczna" na śniadanie a dookoła przestrzeń - tak wg nas smakuje przygoda. Pójście "za pobliską górkę piachu" cieszy zupełnie jak by się siadało gdzieś na biegunie na podgrzewaną deskę. Aj... co ja tu będę opowiadał. Jest nam tak błogo, że aż nie chce się jechać dalej. Marudzimy. Nawet nie gadamy ze sobą. Każdy zajęty swoimi myślami podziwia otaczającą nas przestrzeń. Chwilo - TRWAJ! http://i.imgur.com/9vp8c0g.jpg http://i.imgur.com/hjXYlxv.jpg http://i.imgur.com/K3FSyjV.jpg W końcu ruszamy. Wizytę w Mhamid odpuszczamy, trzeba gonić pozostałą część ekipy. Do asfaltu dojeżdżamy na przełaj. Cel: woda, paliwo, jakiś prowiant i znów zjechać jak najdalej od cywilizacji. jako, że mam najmniejszy zbiornik, zabieram jeszcze 2.25L benzyny w butelkę po Coli. Zawsze to 50km mniej pchania ;) Kierunek Merzouga! http://i.imgur.com/dFwlICN.jpg http://i.imgur.com/JY3IBW2.jpg http://i.imgur.com/kDlL5iC.jpg Robimy zakupy i próbujemy ruszyć dalej. Drogi zalane ;( Kluczymy po miasteczku. http://i.imgur.com/Fum25Nf.jpg http://i.imgur.com/oNh1WMo.jpg http://i.imgur.com/YTC9iEZ.jpg Kilka km dziwnymi dróżkami, potem chwila asfaltu i zjeżdżamy w boczną drogę. Szlaban, checkpoint, kontrola paszportów, pytania, odpowiedzi, zdjęcia... Jazda! http://i.imgur.com/hqVgyDy.jpg http://i.imgur.com/Hn2FEMj.jpg http://i.imgur.com/nvTrmNu.jpg http://i.imgur.com/v0m4ozF.jpg Nim dotrzemy do pustynnych odcinków musimy pokonać kilka takich "łańcuchów" górskich. Droga do najprostszych nie należy, cieszy jednak, że jakaś w ogóle jest! http://i.imgur.com/f3q4ayF.jpg http://i.imgur.com/jTtOq2C.jpg http://i.imgur.com/nIyB7Kv.jpg http://i.imgur.com/9fLwmVA.jpg http://i.imgur.com/9yOkP0j.jpg http://i.imgur.com/jLdWlgW.jpg W końcu mamy ten etap za sobą. Kolejna, pustynna część zaczyna się kolejnym checkpointem. |
Popołudnie, twarde kamieniste ścieżki w górach ostro dają w kość. Nie tylko nam, EnJoy prawie gubi narzędziówkę.
Dziś wiem, że to wina odkręconej od wibracji śruby - akurat tam nie dałem kleju na gwint. http://i.imgur.com/9hBzAFw.jpg http://i.imgur.com/D9XfMP8.jpg Trytki w ruch i można jechać dalej. Co chwilę jednak postój i kontrola. Zostaję w tyle jednak nauka nie poszła w las! Chłopaki czekają na mnie, Dominik wręcz nie odpuszcza mnie na krok! Z jednej strony cieszę się, z drugiej jestem wkurzony na siebie, że opóźniam ekipę. Gdzieś na skraju gór i pustyni jest takie miejsce, gdzie Darek rozmarzył się... http://i.imgur.com/golv0JN.jpg http://i.imgur.com/YrpEDva.jpg A, że człowiek nie świnia i czasem się umyć musi... http://i.imgur.com/jETSkCh.jpg Tak naprawdę ową wodą myjemy zachlapane błotem chłodnice naszych motocykli i ruszamy dalej. Z tego popołudnia, z dalszej drogi pamiętam jedynie przestrzeń, wysoką temperaturę, shimę przy 130km/h, która nieomal wysadziła mnie "z fotela" i wspaniałe widoki. Aaaaa i jedno drzewo, nawet z cieniem. http://i.imgur.com/jFjG4vL.jpg http://i.imgur.com/zjyTyXR.jpg http://i.imgur.com/ozgnnbv.jpg http://i.imgur.com/KjaXkmz.jpg http://i.imgur.com/Raw76VL.jpg Zaczyna się robić płasko. 5ty bieg, łycha. Jedziemy jeden obok drugiego by sobie w oczy nie kurzyć, na tyle daleko by w razie gleby jeden nie zrobił krzywdy drugiemu. cały czas kontrola. http://i.imgur.com/2ICV0BF.jpg http://i.imgur.com/A2mJ2VF.jpg http://i.imgur.com/nio0cz6.jpg http://i.imgur.com/qjk6hYE.jpg http://i.imgur.com/kwzeJtE.jpg http://i.imgur.com/7tr5uOR.jpg Jakieś 2h przed zmierzchem dojeżdżamy do kempingu, tam podejmujemy decyzję, że na dziś wystarczy. Nie mamy się gdzie spieszyć bowiem ekipa asfaltowa odpuściła jednak wydmy, ku którym podążamy. Schodzi z nas ciśnienie - zwalniamy tempo. http://i.imgur.com/zfGHP7O.jpg |
Ten płaskowyż między Zagorą a Merzougą jest niesamowity... Uwielbiam go...Niestety pojechaliście na skróty koło studni , droga przez Tagounite wzdłuż granicy jest trochę dłuższa ,ale tamte przestrzenie robią wrażenie.
W październiku 2010 zakopaliśmy z Samborem i ekipą , koło studni butelkę wiskacza... Ale chyba nie udało się go wam znaleźć:D:D:D Czyli śpicie na kempingu Dinosaur ..tam gdzie schodzą się drogi z Zagory.. .a czasem się też rozchodzą hihhih..... bo pył na horyzoncie łatwo pomylić... A potem potłuczone nogi,żebra i zegary w BMW oraz kupiona dętka za 100 EUR :D:D:D |
No tam przed tym płaskowyżem była burza myśli, chcieliśmy pojechać, znaczy ja chciałem, ta dłuższą drogą, tam gdzie Ty byłeś - mniej więcej. Znów było 2:1 ;)
O wiskaczu kurde nie wiedzieliśmy a w tym momencie już nic z % nie mieliśmy więc coś czuję, że ziemia w koło studni została by użyźniona :D W jak dyżym promieniu od studni należy go szukać ? Bo może by tak następnym razem zabrać "szpadelek" :) Oczywiście my też coś zakopiemy, żeby nie było... |
Fajny opis.
Mozesz jakas mape objazdu skombinowac? |
1 Załącznik(ów)
Ślad Neno to ten pogrubiony niebieski.
Mozna jechac jeszcze dalej na południe i wzdłuz granicy pomykac-ślad zielony a potem czerwony . |
Dzięki Puszku!
Oszczędzasz mi robotę! ;) A czasu jakoś tak mało ostatnio na wszystko... |
Cytat:
Chodzi mi o dwie rzeczy: - track miedzy Foum Zguid - Merzouga - trasa calego przejazdu Jak nie masz czasu to nie ma problemu. |
Wychodzę z Campu, mam tylko jedną baterię więc nie szaleję ze zdjęciami:
http://i.imgur.com/LmVzc6s.jpg http://i.imgur.com/eXuN5F4.jpg Miejscowy burek i jego buda: http://i.imgur.com/MjeYRds.jpg http://i.imgur.com/KjUbbxS.jpg Omijam mury i szybkim krokiem zmierzam ku najwyższej wydmie w okolicy. http://i.imgur.com/Vpi15aB.jpg http://i.imgur.com/kVaArwg.jpg http://i.imgur.com/NVT99EO.jpg Słonko jest już naprawdę nisko. Zaczynam biec. Co chwilę postój na fotkę, uspokojenie oddechu, strzał i biegnę dalej. http://i.imgur.com/SAThkU2.jpg Widok na nasz "ośrodek": http://i.imgur.com/Ndia3lH.jpg i jego otoczenie: http://i.imgur.com/pGrpjNs.jpg http://i.imgur.com/yK0nvu6.jpg Do szczytu jeszcze daleko a ja opadam z sił. Ta praca za biurkiem nie idzie mi na dobre... http://i.imgur.com/Cc5xGeN.jpg W końcu jestem, zdążyłem! http://i.imgur.com/DYqzHcb.jpg |
Cierpliwie czekam na zachód, barwy okolicy, cienie, zmieniają się z minuty na minutę.
Aparat przy oku, kręcę się dookoła, co chwilę słychać klepnięcie migawki. Kadr za kadrem, scena za sceną. Kradnę te widoki. http://i.imgur.com/Cvnsiio.jpg http://i.imgur.com/GkPVMkm.jpg http://i.imgur.com/DHQ9fxq.jpg http://i.imgur.com/GYryMup.jpg http://i.imgur.com/TaH60oJ.jpg Balans bieli szaleje ;) ja też. Ta feria barw! http://i.imgur.com/jXvtpPh.jpg http://i.imgur.com/PCXO0an.jpg http://i.imgur.com/sWpMGko.jpg http://i.imgur.com/VlrqP6n.jpg http://i.imgur.com/K2X17HN.jpg http://i.imgur.com/FHRtF8M.jpg http://i.imgur.com/NDgxMZG.jpg http://i.imgur.com/joNEemu.jpg Na dole wydmy melduję się już w kompletnych ciemnościach... Mniej więcej wiem gdzie iść, pytanie tylko czy wiem mniej, czy więcej... Niby niedaleko ale cholera.... nic nie widać, nic nie słychać. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Idąc zapamiętałem tylko, że była jakaś dróżka wyjeżdżona przez auta, kilka drzewek oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów, powinienem je teraz zostawić po prawej stronie. Idę. Wiem, że mają agregat, powinno zaraz coś zabłysnąć. Stoję, czekam - lepiej tak niż pójść w złym kierunku. 5 minut później zapala się żarówka- ledwo ją widać ale wyznacza mi kierunek. Ruszam. Co ciekawe - dźwięk agregatu słyszę dopiero jak dostrzegam mury! Jestem. Minęło chyba z 1,5h albo i dłużej a obiadu jak nie było - tak nie ma. Chłopaki nawet zaczęli się o mnie martwić... cdn. |
Super zdjecia!!! Ja tez takie mialem zle zgubilem aparat :-/
|
Cytat:
Wieczór. Rozsiadamy się wewnątrz pomieszczenia służącego jako jadłodajnia i w oczekiwaniu na obiadokolację obserwujemy ganiające wszędzie i po wszystkim pająki wielkości dłoni dziecka. Podobno były też większe - ja nie widziałem. Brrrrrrrr..... W końcu jest i nasza strawa! Do zachwytu daleko ale jest zjadliwe. Szama! http://i.imgur.com/flCZnlF.jpg Syn Patrona, opiekuję się przybytkiem. Mega sympatyczny Gość! http://i.imgur.com/ck9EagX.jpg http://i.imgur.com/mpvYmDk.jpg http://i.imgur.com/3HF9G3v.jpg Po raz kolejny stwierdzamy, że najlepsza była... herbata ;) Około 23 gaśnie generator. Robi się ciemno. Usypiamy. Poranek to szybkie zbieranie się do wyjazdu, mocno opóźnione przez pomiar oleju w starszej Tenerce, dolewkę tegoż.... ależ poroniony system - Japończycy się nie postarali ;( Widok na nasz kemping: http://i.imgur.com/gd7uStB.jpg Tuż przed odjazdem prysznic i w drogę: http://i.imgur.com/LR7BERS.jpg Z tego dnia nie mamy zdjęć. Powód: lepiej się było niezatrzymywać, znów wszystko zalane woda, kluczenie, poszukiwanie drogi, by przyjechać, by nie ugrzęznąć. Na drugim "brzegu" zbiorowisko miejscowych, pewnie czekają by komuś "pomóc" - łatwa kasa od białasa, a stawki ogromne. Udaje się! Szybka szutrówka, potem równie szybki asfalt i po południu dojeżdżamy do Merzougi. Chłopaki idą na piwo, ja na wydmy - w końcu za chwilę zachód słońca. Niestety znowu nie potrafię ogarnąć balansu... http://i.imgur.com/V70eSH9.jpg http://i.imgur.com/e8FZhxr.jpg http://i.imgur.com/LaBVstc.jpg Idę wypatrując drogi na jutro. Tak... jutro chcę powalczyć i spełnić swoje kolejne marzenie - nie wierzę w to ale powalczyć zdrowa rzecz! http://i.imgur.com/hekZPaP.jpg Ślady są, więc się da! Nadzieja, jest nadzieja! http://i.imgur.com/JeEf2T4.jpg http://i.imgur.com/lHHMxZ2.jpg http://i.imgur.com/sxYrgMv.jpg W pogoni za marzeniami: http://i.imgur.com/EHpSGaV.jpg http://i.imgur.com/b3VfvI8.jpg http://i.imgur.com/kwVoWVG.jpg http://i.imgur.com/kwVoWVG.jpg http://i.imgur.com/fGcbbQJ.jpg http://i.imgur.com/qMfj6Q9.jpg http://i.imgur.com/Cpp4q9x.jpg No i słonko już za horyzontem... Wszyscy już schodzą a chłopaki dopiero się wspinają, na wyścigi ;) Daro górą ! http://i.imgur.com/GYTlgsj.jpg http://i.imgur.com/XGQxv1l.jpg Wracamy do namiotów i usypiamy. Na rano umówieni jesteśmy na walkę z wydmami. |
Dzień zaczynamy bardzo wcześnie. Chcemy jechać na wydmy puki jeszcze słonko nisko - będzie chłodniej.
Dominik odpuszcza, tłumaczy się serwisem Yamahy. Fakt - trochę problemów z nią ma. My tymczasem jedząc śniadanie spuszczamy powietrze 0,9.... dużo... 0,8.... jeszcze za dużo.... 0,7 wydaje się być ok. Koniec końców kemping opuszczamy na flakach, w których jest raptem 0,6 atmosfery. Pierwsze metry niepewnie, rozpoznanie terenu itd. itd. Co tu pitolić. 30 minut później: http://i.imgur.com/RExHOzG.jpg http://i.imgur.com/TZBCx8h.jpg Stoję na szczycie i drę ryja ;) Wyładowuję energię jaka we mnie siedzi! Tu już spokojniejszy: http://i.imgur.com/qkKEpH3.jpg Niestety zdjęcia tylko z komórki, z dołu nie ma. Darek został z aparatem - niestety baterie padły... Jakiś film nakręcił, kiedyś się ukażę. Może... Oby! Wjazd to jedno, zjazd - to dopiero jest wyzwanie! 3 minuty zbieram się by wbić jedynkę, by ruszyć. W końcu trzeba. Ruszam, gleba. Wstaję... otrzepuję się z piasku i udaje się! Następnym razem zrobię to z samej góry, nie pęknę jak teraz - obiecuję sobie! http://i.imgur.com/HrSjOq1.jpg Misja kompletna. Wracamy więc na kemping, pakujemy co tam kto jeszcze zostawił, obiad i ruszamy dalej. Cel: dogonić w końcu ekipę! Może się uda. Może... cdn. |
Ruszamy w pogoń za ekipą asfaltową.
Niestety po konsultacjach telefonicznych wychodzi na to , że spotkać nam się znów nie uda. Oni uciekają na północ, w kierunku FEZu, my mamy w planach słynne wąwozy - Todra i Dades a już tak naprawdę interesuje nas "droga" łącząca drogi prowadzące przez owe wspaniałości skalne. Dziś dużo nie powalczymy, czeka nas tylko dojazdówka asfaltem - czyli nieco ponad 200km , w sam raz na ciepłe popołudnie. http://i.imgur.com/CItjXFv.jpg http://i.imgur.com/TlqT1KG.jpg Zgodnie z planem, bez większych przygód dojeżdżamy do celu. Po drodze mijam jedno z moich niespełnionych marzeń, miejsce do którego ciągnie mnie jakaś magia, miejsca w którym chciałbym spędzić kiedyś noc, rozpalić ognisko, popatrzeć w gwiazdy... (zdjęcia z jednego z poprzednich wyjazdów) http://i.imgur.com/dLq0AJw.jpg http://i.imgur.com/tKY2s0L.jpg http://i.imgur.com/VMzrYi9.jpg http://i.imgur.com/YDRVWBx.jpg Przed wjazdem do wąwozu napełniamy zbiorniki paliwa i jedziemy za Dominikiem, który prowadzi nas na nocleg. Tanio, czysto, bezpiecznie i w jakim miejscu! http://i.imgur.com/K55YJHE.jpg http://i.imgur.com/YDQsjhu.jpg http://i.imgur.com/7MzB6Qi.jpg Zostaję poserfować po internecie a chłopaki zabierają właściciela hostelu i jadą na zakupy. Koleś ma im wskazać miejsce gdzie można zakupić "coś na wieczór" ;) A wieczór ma być nie byle jaki bo ku nam podążają Doris z Michałem na KTM990. Mieli już dość asfaltów, chcieli jednak spróbować marokańskiego off-a. Między innymi dlatego zostałem i czekam. Siedzę na werandzie nasłuchując pomruków KATa. Są! Szybkie rozlokowanie w pokoiku i czekamy na resztę. Wieczór upływa nam miło i miło ;) Spać kładziemy się o przyzwoitej porze bowiem budziki ustawiliśmy na 7AM, tak, by o 8Am być już w drodze. No właśnie, o 8.... :D |
Chłodny poranek.
Wszyscy smacznie śpią. Wybija 8. EnJoy dawno już gotowy do wyjazdu, jego kierownik również. Idę budzić ekipę, po czym sam spokojnie siadam i obserwuję prace porządkowe na werandzie. Dziś na obiad ma przyjechać duża grupa turystów, więc wszystko musi lśnić choć my nie narzekaliśmy na brak czystości, naprawdę sympatyczne miejsce. 45 minut później ruszamy. Jest naprawdę chłodno, zwłaszcza w wąwozie spowitym w cieniu. Przed nami kilka kilometrów asfaltowej drogi, potem odbijamy w lewo, niby w drogę a tak naprawdę w znacznej części będzie to koryto rzeki, rzeki, która zabrał drogę ze sobą... Łatwo nie było, zwłaszcza dla pary na KTMie ale nie zauważyłem by narzekali. Też miałem swoją przygodę... ale o tym chwilę później. Początek drogi - równo, łatwo, ciekawie, pięknie! http://i.imgur.com/Ft5ZdRz.jpg http://i.imgur.com/WK8aMDX.jpg http://i.imgur.com/zM3MY1j.jpg http://i.imgur.com/HOzaaYE.jpg http://i.imgur.com/N6iX2Tz.jpg http://i.imgur.com/DFRKqVY.jpg http://i.imgur.com/ZCkEnFl.jpg Pogoda fenomenalna. Nic tylko jechać, jechać i jechać. http://i.imgur.com/dDAqgvr.jpg Po chwili jednak zaczynają się pierwsze schody. Na razie proste do ogarnięcia bowiem drogi brakuje tylko krótkimi odcinkami. http://i.imgur.com/4tzBtcC.jpg http://i.imgur.com/a6TgkyE.jpg http://i.imgur.com/VsaQqzm.jpg http://i.imgur.com/wc5TRCv.jpg Dwie Tereski i Kat trzymają się razem, ja co chwilę uciekam do przodu, by po kilkunastu sekundach zostać daleko w tyle. Taka jazda wymaga skupienia. I dopóki owo skupienie jest na wysokim poziomi idzie mi doskonale... http://i.imgur.com/oeD1Que.jpg http://i.imgur.com/DCYwy7p.jpg http://i.imgur.com/7EpVbzW.jpg http://i.imgur.com/GoP26Ho.jpg http://i.imgur.com/vbaCABp.jpg http://i.imgur.com/2F5T7Bv.jpg http://i.imgur.com/xI7AleF.jpg http://i.imgur.com/j4fvHWw.jpg http://i.imgur.com/fuySpbP.jpg http://i.imgur.com/KLJTdu5.jpg http://i.imgur.com/lTtqXDx.jpg http://i.imgur.com/UBMYXmp.jpg http://i.imgur.com/ZeKsGW6.jpg W tych oto pięknych okolicznościach przyrody zbiera mnie na jakieś głębokie przemyślenia, 40 może 50km/h, jazda na autopilocie, zaduma. Efekt - przednie koło podwija się na piasku. Motocykl upada. na tyle wolno, że wybudzony z letargu wystawiam nogę. Leżymy. Boli jak diabli. Patrzę i... robi mi się gorąco. Stopa "patrzy" w drugą stronę niż leżę ;( Wciagnięta przez sakwę została wykręcona. Nie dam rady jej wyciągnąć. Leżę i drę ryja. Nie ma nikogo. Dłużej nie ma co czekać, od leżenia lepiej mi nie będzie. Wyginam śmiało ciało... kask wbijam w ścianę (legliśmy obok skałki) lewą nogą odpycham motocykl, przewracam go na drugą stronę i ufff.... noga jest wolna! Mogę ruszać, bez jakiegoś mega bólu więc raczej nie złamana. Chciałbym zobaczyć co się stało ale boję się ściągnąć but. Kuśtykając stawiam motocykl do pionu, siadam w jego cieniu i czekam. Większość ekipy już odjechała. Z tyłu Michał z Dorotą zrobili sobie mały odpoczynek, może za chwilę dojadą, może jakoś to będzie. Może.... cdn. |
Siedzę. Myślami jestem daleko stąd widząc konsekwencje tego co się stało.
Moje przemyślenia przerywa grzmot KTMa. - No przecież nie będę jęczał - myślę sobie i macham do Michała by jechał dalej, jakoś do asfaltu dojadę, a potem się zobaczy. Jakoś udaje mi się wgramolić na kanapę. Staram się unikać pracy poturbowaną kończyną. O jeździe na stojaka mogę zapomnieć. Każdy ruch to ból, który zakłócam darciem ryja. jakoś mniej boli ;) Dojeżdżam w końcu do asfaltu. Wzdycham tylko, bo za mną zostało kilka fajnych plenerów do uwiecznienia. Z drugiej strony... HURRRRAAA. Własnie spełniłem swoje kolejne niespełnione marzenie! Mieliśmy kiedyś ową drogę przejechać z kolega ale strach nas obleciał i odpuściliśmy. I w sumie bardzo dobrze. Dziś wiem ,że nie była to droga na tamte umiejętności, na tamten motocykl. Kolega na 100% dał by wtedy radę - ja poległbym gdzieś w połowie. Ekipa czeka na mnie z wieścią, że Dominik wraca na kemping. Awaria zacisku sprawiła, że skończył mu się już drugi komplet klocków i odpuszcza dalszą jazdę. W zamian ja opowiadam im swoją przygodę. Dostaję na pocieszenie kawałek owoca i przyjęcie środków przeciwbólowych. Pierwsze przyjmuję, przed drugim się wzbraniam. Twardym trza być ! Żegnamy się z Dominikiem i ruszamy: on na południe, my na północ. Cel: stacja benzynowa. Wbijam w navi tą najbliższa i ruszamy. Po drodze jeszcze trzeba kupić chlebek (czekamy na niego z 15 minut, przynoszą nam ciepły - prosto z piekarni). http://i.imgur.com/ag1FUTl.jpg http://i.imgur.com/siHazqF.jpg http://i.imgur.com/5oMH4xd.jpg Asfalt kończy się po kilkudziesięciu kilometrach. Zaczyna się piękna ścieżka przez góry. Jedziemy już tylko we czwórkę, na trzy motocykle. Darek z bolącym obojczykiem, ja z boląca nogą i Michał z zatruciem i Dorota ;) Ona jedyna ma się dobrze. Faceci... http://i.imgur.com/fyHXIZE.jpg http://i.imgur.com/E8iT7vz.jpg http://i.imgur.com/mLr2RBt.jpg http://i.imgur.com/dcPuxCa.jpg http://i.imgur.com/b6BUy3X.jpg Zdecydowanie jedna z piękniejszych ścieżek w mojej "karierze". Raz, że kocham góry, dwa, że jesteśmy tu po południu i słonko kładzie piękne cienie, wyciąga z otoczenia wspaniałe kolory. I jakoś tak zapominam, że noga... o niej przypominam sobie gdy trzeba stanąć. Zatrzymuje się więc na lewej nodze, motocykl od dawna nie widział luzu. Ale co tam, jedziemy! Ale... pomaleńku ;) Niemal za każdy wzniesieniem fota, niemal za każdym zakrętem fota! czas leci, drogi nie ubywa. http://i.imgur.com/57gFsTB.jpg http://i.imgur.com/j4I6qVs.jpg http://i.imgur.com/8dO1ho3.jpg http://i.imgur.com/U0Ik2Kq.jpg Na szczycie temperatura spada do 1*C. Brrrrrrrrrr a przecież mamy końcówkę gorącego lata! Wysokość - niespełna (o ile nie ponad) 3000m npm robi jednak swoje. http://i.imgur.com/lm1ammP.jpg http://i.imgur.com/BGgBZxU.jpg Dobrze, że już z górki bo lecimy na oparach. Tylko Tereska ma jeszcze jako taki zapas paliwa. http://i.imgur.com/jl7Ovuh.jpg http://i.imgur.com/3El3sua.jpg Garmin prowadzi nas jednak cały czas dzielnie do stacji benzynowej. Prowadzi, prowadzi i ... doprowadził w takie miejsce: http://i.imgur.com/OGzScds.jpg Stajemy. Wybiega do nas dziewczynka i wie czego szukamy... Prowadzi nas 2 domy do tyłu, puka do drzwi i śmiejąc się obserwuje jak będziemy tankowali. A tankowaliśmy tak: http://i.imgur.com/OGzScds.jpg http://i.imgur.com/NehnLDM.jpg http://i.imgur.com/clu6sE4.jpg Chłopak uwija się jak w ukropie. Targujemy się jak tylko możemy ale jest nieugięty. Wie, że ma deficytowy towar ;) Nawet Darek zatankował co nieco . http://i.imgur.com/VVMTLEH.jpg http://i.imgur.com/oKcrCa2.jpg http://i.imgur.com/ZBHCtPI.jpg Dalej ciśniemy już asfaltem. Nadal przez góry. Jest cholernie zimno, na dodatek zaczyna kropić deszcz a jakakolwiek cywilizacja za XY km. Zmierzcha... O rozbiciu namiotu nie ma mowy - nie ma nawet metra kwadratowego płaskiej powierzchni , takiej niezagospodarowanej. Wszędzie coś rośnie lub ktoś mieszka. Lipa! W akcie desperacji lądujemy w obskurnym acz klimatycznym "pensjonacie" który dofinansował sam król o czym informuje tablica na budynku. Cały wieczór zastanawiamy się do czego i ile tu dołożył... ;) http://i.imgur.com/0tH1t0n.jpg Impreza (w czajniczku nie było wo(ó)dy...): http://i.imgur.com/FOQJsxd.jpg http://i.imgur.com/Yx79RGJ.jpg A może i była... ;) http://i.imgur.com/hJDqEaq.jpg Zimny był cały dzień, no tak od południa. Noc też była "chłodna" ;) http://i.imgur.com/ZONKlnQ.jpg Powiem tylko tak: piździło konkretnie, nawet w budynku. Brrrrrrrr Usypiamy. I tylko co chwilę ktoś chrapie, ktoś szczęka zębami z zimna, ktoś jęczy z bólu gdy trzeba się przewrócić na drugi bok... ;) |
Po wczorajszym gorącym zakończeniu zimnego dnia, nie chce nam się ruszać zbyt wcześnie tyłków. Pogoda na zewnątrz również nie zachęca. Niby słonecznie a zimno. Góry!
W końcu wyciągamy motocykle z garażu, żegnamy się z gospodarzem, rodziną i ruszamy dalej - przed siebie, w nieznane. Tak jak lubię! Wybieram punkt na mapie, stwierdzam, że tam mnie jeszcze nie było i... jadę ;) Przygoda tam na nas czeka, wiem to. Kwestia czasu. A im dłużej na nią czekam tym intensywniej smakuje. Mniam. http://i.imgur.com/no8ieTh.jpg http://i.imgur.com/PMq7EMK.jpg Jedziemy. http://i.imgur.com/iUL7LL2.jpg Na naszej drodze jest pewna przeszkoda, nie do przejechania, trzeba ja ominąć - droga jest po prostu zamknięta bo budują tamę. http://i.imgur.com/ccVSuIm.jpg http://i.imgur.com/9CahRXf.jpg Ryj mi się cieszy, bo wiem, że cała ekipa będzie chciała to objechać - niekoniecznie asfaltem. A nie od dziś wiadomo, że tam, gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. Ruszamy! http://i.imgur.com/KcGhxkQ.jpg http://i.imgur.com/MbBADEB.jpg Droga pnie się wysoko, w piękne, malownicze góry. Poranne słonko tylko podkreśla ich urok. http://i.imgur.com/x10xNNa.jpg http://i.imgur.com/JuLgSDd.jpg http://i.imgur.com/xrZIE50.jpg http://i.imgur.com/s7Q1QjG.jpg Góry puste, zero ludzi choć co jakiś czas jakieś zabudowania mijamy, ciężko jednak powiedzieć czy są zamieszkane bo z reguły leżą na tyle daleko, że nie da się ocenić czy to dom, czy pozostałość po nim. Są jednak co jakiś czas owce, więc raczej... http://i.imgur.com/odVHGMw.jpg http://i.imgur.com/4F3u8Ex.jpg Im wyżej tym piękniej. http://i.imgur.com/T5zt2sf.jpg http://i.imgur.com/7fzojmR.jpg http://i.imgur.com/LMIfxn0.jpg http://i.imgur.com/DHG4NEx.jpg http://i.imgur.com/ao26Qul.jpg http://i.imgur.com/UMsIHSp.jpg http://i.imgur.com/ssFjc36.jpg Na postoju Michał informuje, że kończy mu się benzyna. Jestem wkurzony na siebie, bo w Marrakeszu, na kempingu został Rotopax... Te dodatkowe 7L dało by nam super komfort podróżowania, psychika by tak nie cierpiała, odważniej ruszalibyśmy w nieznane. A tak... modlimy się by dojechać do kolejnego dystrybutora. Zostało jakis 50km. 1h, max 2 jazdy. http://i.imgur.com/HNH5Lwp.jpg http://i.imgur.com/Dezs4Fp.jpg http://i.imgur.com/jVbWbNP.jpg I wszystko było pięknie, kolorowo, fajne widoki... dopóki nie zaczęliśmy zjeżdżać w dół - do cywilizacji. Nasza droga zaczęła robić się coraz bardziej grząska, czuć było, że niedawno tu "trochę" popadało. Już wiemy, dlaczego OFF ekipa z Hiszpanii odradzała nam przejazd tą droga. W zasadzie to oni nam odradzali podjęcia próby przejazdu bo droga ponoć nieprzejezdna... a my na cięzkich motocyklach i w ogóle ;) No ale jak nie my to kto ? Do stacji benzynowej 30km... Michał co chwilę odciąża Kata o całe 45kg... http://i.imgur.com/iy2NG52.jpg http://i.imgur.com/hMxcACv.jpg http://i.imgur.com/ADWLPAP.jpg http://i.imgur.com/Y2564lt.jpg Oj będą kłopoty ;) W dodatku nie wiadomo czy za chwilę nie lunie znowu... http://i.imgur.com/3oioTXu.jpg cdn. |
Zjeżdżamy coraz niżej. Groźba deszczu, braku paliwa i zostania tu na noc z małą ilością wody gna nas dalej. Zmęczenie jednak daje o sobie znać:
http://i.imgur.com/CdEtCfO.jpg http://i.imgur.com/haO4KJs.jpg http://i.imgur.com/LlUUNXs.jpg Nie ma sensu jednak na takie drzemki, zimny wiatr, nie cieplejsza gleba bardzo szybko wychładzają organizm zachęcając do dalszej jazdy. Jedziemy. Chwilę potem zatrzymuje nas "tylko" strumień. Jedynie na godzinkę, jedynie... Robimy rozpoznanie terenu. Nie wiadomo skąd pojawiają się dzieci. Najeżdżam na ową przeszkodę jako ostatni, bowiem jak zwykle zamarudziłem gdzieś w plenerze. Zsiadam z motocykla, idę rozeznać się w sytuacji i... za chwilę zapadam się niemal po wysokość butów. Wszyscy wybuchamy śmiechem ;) To akurat buty Doroty: http://i.imgur.com/wrGlrR8.jpg Reszta wyglądała mniej więcej tak: http://i.imgur.com/TJ7s9n4.jpg http://i.imgur.com/h6fPiCq.jpg Obdarowujemy je tym co mamy, a mamy naprawdę całe wielkie nic ;( Chleb, chińskie zupki... http://i.imgur.com/tZV5bMs.jpg http://i.imgur.com/2finmBp.jpg http://i.imgur.com/0JehZF1.jpg http://i.imgur.com/LC2T82u.jpg Upier**** niemal po kolana w błocie, z butami o ciężarze niemal bańki z mlekiem, za to z uśmiechem na twarzach ruszamy dalej. Na naszej drodze pojawiają się kolejne strumyki błota jednak tym razem mniej wymagające, a i my już jakieś doświadczenia mamy więc idzie sprawniej. Kilometry umykają. Jeszcze 17 do stacji, jeszcze 12, jeszcze 9... KTM jedzie naprawdę na oparach stąd połowę czasu spędzam "w lusterku". Czasem mam uczucie, że drugą połowę czasu spędzam kadrując widoki. http://i.imgur.com/5V2kzk8.jpg http://i.imgur.com/E8KtitN.jpg http://i.imgur.com/8PAbdFk.jpg http://i.imgur.com/3IJybFO.jpg http://i.imgur.com/hk9tg3W.jpg http://i.imgur.com/x8YvKdh.jpg http://i.imgur.com/QuJ3NOQ.jpg http://i.imgur.com/IPBaarw.jpg Gdy tylko droga staje się znośna, gdy tylko czujemy, że to co najlepsze już za nami, praktycznie nie zatrzymujemy się tylko brniemy do miasteczka, do cywilizacji. http://i.imgur.com/r4gX5U4.jpg Tam szybkie zakupy, paliwo i asfaltem uciekamy ku następnej OFFowej ścieżce. Nim do niej jednak dojedziemy spędzamy długie godziny na asfalcie szukając jakiegoś noclegu. Jest ciężko - wioska za wioską, góry... Jest wysoko. Ta noc nie będzie zbyt ciepła... cdn. |
(wolne przyklaskiwanie)Te zdjęcia... :drif: (/wolne przyklaskiwanie)
|
Miejsce na nocleg wybieramy tuż przed zmrokiem.
Jest słabo bo teren pagórkowaty, gęsto zaludniony. Zaczyna się stres, że nic nie znajdziemy a na hotel nikt z nas nie ma ochoty. W końcu jakimś cudem znajdujemy ciekawe miejsce, odczekujemy chwilę aż pastuszkowie zgonią kozy, owce do pobliskich zagród i już pod osłoną mroku szukamy płaskich połaci. Największe zajmują Darek oraz Dorota z Michałem - mają spore namioty. Ja ze swoją jedynką wcisnę się prawie wszędzie więc tej nocy śpię jakieś 20m od nich. Zmęczeni usypiamy bardzo szybko. Sen przerywa mi przenikliwe zimno. Mój śpiworek z temperatura komfortu w okolicach 15*C już od dawna daje znać, że temperatura spadła ostro poniżej jego limitu. Jesteśmy dość wysoko w górach. Ubieram co mam pod ręką i próbuję zasnąć. Poranek mroźny. Jest tak zimno, że nie chce mi się wychodzić z namiotu, w dodatku delikatnie popaduje. Pozostała część ekipy ma inną koncepcję i chcą jak najszybciej stąd zwiewać - ponoć zmarzli niemiłosiernie. Ja wolę leżeć w śpiworku i czekać aż wyjdzie słonko niż jechać w 8*C, przenikliwie zimnym wietrze i padającym deszczu. Umawiamy się, że jakoś się złapiemy - cel w końcu mamy wspólny, wiadomo , gdzie mamy jechać. Dodatkowo przecież mamy telefony, jest cywilizacja - cóż złego może się stać. Ruszają. 30minut później wychodzi słonko. Dla mnie to sygnał do startu. Zbieram obóz. http://i.imgur.com/wIxqxYz.jpg http://i.imgur.com/OfCj3bu.jpg Za dnia okolica wygląda całkiem zacnie! http://i.imgur.com/zAC9FQi.jpg Po chwili docierają do mnie pierwsze pasące się zwierzęta. czas się ewakuować, zwłaszcza, że za chwilę dobije 10ta... ;) http://i.imgur.com/k4se1Kh.jpg http://i.imgur.com/7N6QGEh.jpg Zanim się złapiemy mijają długie godziny. Ekipa tak pędziła w poszukiwaniu ciepła, że na skrzyżowaniu skręcili w złą stronę i potem było się ciężko odnaleźć. Dodatkowo darek ma dość - obojczyk nadal mocno boli - postanawia wrócić do Dominika który czeka na nas w Marrakeszu. Zostajemy w dwa motocykle, w trzy osoby. Ruszamy, cel na dziś to trasa zwana la Catedrale. Dojazd asfaltem: http://i.imgur.com/hCrSCMG.jpg http://i.imgur.com/jreHlXc.jpg http://i.imgur.com/MrWE281.jpg Widoki piękne, temperatura powyżej 30*C więc wygrzewamy zmarznięte kości niespiesznie podążając do celu. http://i.imgur.com/lokBkdv.jpg http://i.imgur.com/lokBkdv.jpg http://i.imgur.com/phd8GkM.jpg http://i.imgur.com/8ar1EFa.jpg http://i.imgur.com/QMfPNYY.jpg I zaczyna się ! Piękna, równa, kręta szutrówka prowadzi nas do góry. Po chwili zaczyna się troszkę komplikować bo jest kilka zjazdów, skrzyżowań - ciężko to na mapie rozkminić, navi też nie pomaga. http://i.imgur.com/OwfWpH7.jpg http://i.imgur.com/HtTzv7K.jpg http://i.imgur.com/wmV6jhi.jpg Jest późne popołudnie a my jesteśmy ledwie w połowie. Kończy się woda, jedzenia nie mamy prawie nic. na szczęście po kilku kilometrach napotykamy na drogowskaz do kempingu - postanawiamy tam zakończyć ten dzień. Zostało jakieś 10km więc nie spieszymy się. cd niebawem! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:01. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.