![]()  | 
	
		
 4 Załącznik(ów) 
		
		To ten budynek i teren wokół. 
	 | 
		
 1 Załącznik(ów) 
		
		Wszyscy wiemy, że twardym trzeba być, a nie miętkim, więc izwiniłem do pana, i zapytałem grzecznie, czy magu sjuda pałatku pastawit i astat na noc s moim motociklam.  
	Pan rozpromienił niedźwiedzie pyszczysko, uśmiechnął się ukazując kunszt lokalnego złotnika i skazał, że mogę spać sjuda, i sjuda, i tam. Gestem szerokim wskazał cały teren. Podziękowałem grzecznie i zabrałem się do rozbijania namiotu w miejscu, które wydało mi się najbardziej płaskie , ubite i bez ostrych kolczastych roślinek, które prześladowały mnie od kilku dni. W czasie, jak rozbijałem obozowisko pan „bułgarski tirowiec” wytoczył zza budynku przegniłą astrę z wydechem z rynny, zapakował do środka jakieś dziwne drewniane konstrukcje, pojemniki, a na końcu staruszka. Spytał, o której się zwijam, bo on rano przyjedzie i chciałby mnie jeszcze spotkać. Uczciwie powiedziałem, co i jak i umówiliśmy się, że się spotkamy następnego dnia. Pan pojechał, a ja zabrałem się do eksplorowania terenu i karmienia śmierdzącego nieszczęścia na łańcuchu. Kur nie mogłem nakarmić, bo je staruszek zagnał do wnętrza budynku. Zapach frykasów kupionych w bułgarskim Liedlu przyciągnął kolejne psie nieszczęścia z okolicy. Ostatecznie zeżarły mi całą mięsną część zakupów. Niedługo potem okazało się, jak przenikliwym i cwanym jestem podróżnikiem. Otóż miejsce, które pieczołowicie wybrałem na postawienie namiotu to była droga. Życie udowodniło mi to jednoznacznie, człek nieobznajomiony z podróżniczym znojem nazwałby to sposobem brutalnym. Otóż siedziałem sobie na obrzeżu namiotu z nogami wystawionymi na zewnątrz. Tuż przed tym zestawem na palniku gotował się czajniczek z kawą, na którą, mimo wieczornej pory, przyszła mi ochota. Nagle, (wierzcie mi, to dobre słowo), naprawdę TUŻ przed moimi stopami i palnikiem przejechał para w statecznym wieku dostawczym mercedesem, którego lata świetności minęły sporo przed upadkiem muru berlińskiego. Jeszcze nie zapomniałem smaku piachu z puszki z greckiej plaży, a tu kolejny Bułgar prószy mi do kawy… Ech, życie. Bułgar i jego Bułgarka przyjechali po kilkunastu minutach, Szybko się uczę, więc zawczasu schowałem nogi i palnik. Niespodziewanie samochód zatrzymał się z przyjemnym dla uszu piskiem. Facet pochylił się i zniknął za krawędzią drzwi z otwartą szybą. Jakoś dziwnie przypomniał mi się karabin z greckiej granicy. A tymczasem gość wyciągnął pięciolitrowy baniak z wodą, powiedział, że nadaje się do picia i że takie biwakowanie bez wody jest niefajne. Baniak kazał zostawić przy krzaku za namiotem.  | 
		
 Dawaj, dawaj, nie przestawaj :) Czyta się szampańsko, czuje niedosyt :D 
	 | 
		
 zajebiście kwiecisz i to jest to co tygryski lubią najbardziej :) , najbardziej też zazdraszczę ci wielkoświatowych wspomnień , które odświeżać fotografiami możesz :)  
	ło żesz :D  | 
		
 Nu priekrasna! Maładiec:D, no nam nada pagawarit o kakije-to sjuda-tuda i zdjes'-tam ;). Jak dla mnie nie wracaj z ty Turcji jeszcze i piszy, piszy!!! 
	 | 
		
 Fajnie Beddie piszesz, szkoda, że to już odwrót. :( 
	 | 
		
 Czyta się to wszystko jednym tchem :-) No to teraz to już chyba nie będziemy tak długo czekać na ciąg dalszy ;-) 
	 | 
		
 1 Załącznik(ów) 
		
		Beddie, ty to masz pióro. 
	Załącznik 18536 Powieść krajoznawczo-przygodowa normalnie. Pisz dalej, bo czyta się super.:Thumbs_Up:  | 
		
 Naprawdę fajnie się czyta. Szkoda tylko że już zmierzasz ku końcowi. Myślę że będziemy niedługo czekać na opis kolejnego wyjazdu. Czekamy na więcej... 
	 | 
		
 :lukacz: 
	 | 
| Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:51. | 
	Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.